tyle slysze o tym, ze inne kociaki miewaly gorsze wyniki.... nieraz faktycznie powinny byc w spiaczce mocznikowej i to, ze przezyly, bylo spektakularne, prawie cud. Ciesze sie z tego, to jasne. To budujace, ze kociaki wychodzily z ogromnych opresji, ze udawalo sie je uratowac.
tylko czy to moze byc pocieszajace dla mnie? wyniki Lunka, jego choroba wcale nie sa spektakularne. Moj kotek ma zwyczajne, czyste CRF- przewlekla i postepujaca niewydolnosc nerek.
Utrzymujacy sie, wysoki wskaznik, jakim jest kreatynina swiadczy o tym, ze bardzo duza czesc nerek jest juz zniszczona.Ze nerki pracuja zle, czynnych nefronow jest juz malo.Mocznik po kroplowkach jeszcze troche spada, to pozwala miec nadzieje, ze jeszcze troche sie uda.Ale nerki sie nie regeneruja, czynnych nefronow bedzie coraz mniej.
Jesli kot ma wyniki na poziomie 5- 6/200 a po tygodniu spadaja i sie uttzymuja, to ow bardzo w koncu wysoki wynik nic nie znaczy. Co z tego, ze przy poprzednich wynikach kot powinien nie zyc? Bylo, minelo. Bedzie o czym opowiadac.
Faktycznie bowiem najczesciej jest to wowczas stan ostry, nerki bardzo zle pracuja a organizm jest podtruty w
danem momencie.
po opanowaniu tego stanu okazuje sie, ze wyniki udje sie uzyskac przyzwoite, stan przechodzi w przewlekla niewydolnosc, ale nerki okazuja sie nie tak mocno marskie. Super, ze kotom udalo sie pomoc, ale okazuje sie, ze sa wyjsciowo w lepszym stanie niz moj Lunek.
I te wyniki okazuja sie malo znaczyc- coz to za pocieszenie dla mnie?
Czuje sie zla i bezradna. Lunek mi gasnie wcale nie spektakularnie, powoli. A w obliczu cierpirnia zawsze jest sie samemu, po prostu nie ma innej opcji. Ja wcale nie chce dziekowac za wspolczujace ikonki i szlachetnie brac sobie nowego, biednego kociaka z Azylu, z kocim katarem i Bog wie czym jeszcze. Wcale nie chce przygarniac sierotki z ulicy i spelniac sie jako jego wybawicielka.
Ja mam mojego Lunka, kotka, synka, brata i Najlepszego Przyjaciela i tylko na nim mi zalezy. Ja nie chce, po prostu nie chce go stracic
