annskr pisze:Do puli sterylek i kastracji z parką kotów dorzuciła się moja koleżanka z pracy, bardzo normalna, ale z dobrymi tendencjami, pracuję nad nią.
Koleżanka dwa lata temu zaczęła zauważać koty pod blokiem. Dojrzała do sterylek i w tym celu dokarmiała je raz dziennie - żeby grzecznie przyszły na łapanko.
Stan obecny - cztery ww podblokowce ciachnięte pótora roku temu, karmione dwa razy dziennie w specjalnej budce. Pozwalają się koleżance czasem poglaskać. Dwa półdzikie działkowce z działki kuzynki koleżanki ciachnięte, oswojone i przygarnięte. Opiekunowie wielkiego czarnego kocura z warsztatu w sąsiedztwie - intensywnie indoktrynowani prokastracyjnie i antywhiskasowo.
I dwa wczorajsze - parka półdzikich działkowców, czarnuszków(dopisuję) . Koleżanka pracuje nad rodziną, które te kotki dokarmia - będą mieć ciepłą budkę.
Oby więcej takich wieści i takich skutecznie zindoktrynowanych

(ludzie, którzy rok temu wzięli ode mnie tymczasa na towarzysza dla swojego rezydenta - wyedukowani w międzyczasie przez miau - nie przeszli obojętnie obok kociej rodzinki, którą na działkach za Widzewem latem dokarmiała ich babcia. Kiedyś pewnie pomyśleliby "o, jakie biedne kotki" i tyle, ale ponieważ świadomość w temacie wzrosła im skokowo w ciągu ostatniego roku to ciachnęli i odrobaczyli latem mamuśkę, dzieciaki (trzy koty) teraz. Wszystko na swój koszt. Z tej trójki podrostków jeden okazał się miziakiem, bali się go wypuścić z powrotem na te działki, więc adoptowali go jako trzeciego kota
