» Pt paź 31, 2008 0:17
I znowu tak wychodzi, że "odkopuję" swój własny wątek...
Dzisiaj Biri miała zdejmowany kamień z zębów. W czasie dwóch lat choroby jest to już drugi taki zabieg, niestety kamień dość szybko się osadza.
I tak jak poprzednio, nie zastosowano narkozy, a jedynie znieczulenie dexdomitorem. Po oczyszczeniu i wypolerowaniu zębów, Biri została natychmiast wybudzona.
W domu oczywiście natychmiast domagała się jedzenia, a następnie przez cały dzień się przytulała... Bo taka właśnie jest Biri. Absolutnie cudowna!
Przybyło też trochę wyników badań w międzyczasie i badanie USG. Nie będę jednak już do tego wracać, bo za chcwilę czakaja nas kolejne. A zmiany w leczeniu i dawkowaniu leków już dawno wprowadzone.
Obraz USG niestety nie nastraja optymistycznie. Skupiając się wyłącznie na nerkach - wyglądają dużo gorzej niż dwa lata temu. Lewa w bardzo złym stanie, prawa również ma zniekształcony układ miedniczkowy, wygląda jednak dużo lepiej.
Przez te dwa lata choroby, które właśnie minęły sporo razem przeszłyśmy. Chwil bardzo dobrych i złych. I każdego dnia tak naprawdę razem przeżywamy tę chorobę, czasami tylko na chwilę zapominając. Ale Biri w zasadzie nic sobie z diagnozy nie robi, zaprzecza wszelkim opiniom (zwłaszcza z gatunku 'nic się więcej zrobić nie da'). I tak jak już wielokrotnie pisałam, prawdziwie cieszy się życiem. I wciąż... biega po domu z podniesonym ogonem...
Kota zaakceptowała leczenie, oswoiła się z tym, że dostaje codziennie kilka tabletek/preparatów, że jest pojona strzykawką, bo sama nie chce w ogóle pić.
Ja z kolei od samego początku duży nacisk kładłam na bezstresowe życie. Dzięki temu nie mam w domu przestraszonego, uciekającego przede mną i drapiącego kota. Tylko kota, który każdą chwilę chce spędzać z człowiekiem i który ufa mi bezgranicznie.
Ostatnio edytowano Wto lis 04, 2008 18:00 przez
Edyta i Sebastian, łącznie edytowano 1 raz