Widzialam wczoraj maluszki i ich mamę.

Oswojona kicia - ewidentnie kiedyś była domowa. Strasznie smutny widok, gdy TŻ przywiozł je do nas, nie wytrzymałam i poryczałam się ... Kocięta z działek, które w ubiegłym tygodniu zabierałyśmy z Koła, byly w dużo lepszej formie - na pewno pomogło to, że były regularnie dokarmiane...
Te maluchy z Minska Maz (i koteczka) to obraz nędzy i rozpaczy...
Mocno Wam kibicuję Dziewczyny, obiecuję coś dorzucić na ich leczenie.
Ta smutna historia to memento dla tych, co uważają, że koty wolnożyjące mają tak super-hiper, że nie nalezy ingerować w naturę (kastrować, wyłapywać kociąt)...
Jeżeli ktoś, kto nadal ma takie złudzenia, przeczyta ten wątek, zobaczy zdjęcia, może zastanowi się przez chwilę...
Tak naprawdę to one są bardzo zależne od nas ludzi, niestety.
Bez naszej pomocy ich życie to głod, choroby i powolne umieranie
