Sosnowiec księżycowa LUNA już w domku stałym !!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lis 23, 2008 22:52

Oj żeby tak się dało! Ja jak Kwiatkowska żadnej pracy się nie boję , a praca mnie lubi i tak mi jej przybywa i przybywa. No ale jakby nie przybywało to nakarmić i ubrać 2 ludziów/ w tym jedno wybredne/ i 4 i 3/4 kota trzeba by się dobrze nagimnastykować. A tak przynajmniej nie ma człowiek takich problemów - a to dużo. :kitty:

majencja

 
Posty: 5792
Od: Wto lis 04, 2008 23:17

Post » Nie lis 23, 2008 23:08

skoro mowa o Twoich kotach majencjo to prosze Czeslawa 3/4 :

Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek
http://www.youtube.com/watch?v=KWXhyA9b4fA
Obrazek
Tajger,Czaruś Obrazek
Benek [*] Lucuś-Belmondo [*] Kapsel[*]

Kropeczka13

 
Posty: 2084
Od: Nie sie 03, 2008 8:39
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Pon lis 24, 2008 1:47

Ciesze sie jak maly Kazio - Lunka narszcie wychodzi na prosta! super wiesci! oby tak dalej!
ObrazekObrazek

mala mi

 
Posty: 80
Od: Pt cze 06, 2008 9:51

Post » Pon lis 24, 2008 9:43

Hop do góry !

majencja

 
Posty: 5792
Od: Wto lis 04, 2008 23:17

Post » Pon lis 24, 2008 11:17

mala mi pisze:Ciesze sie jak maly Kazio - Lunka narszcie wychodzi na prosta! super wiesci! oby tak dalej!

My też się cieszymy jak wariaty :lol:

terenia1

 
Posty: 16554
Od: Nie paź 15, 2006 20:23
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Pon lis 24, 2008 12:22

Lunko buziaki od ciotki Hondy :love:

honda11

 
Posty: 6665
Od: Wto maja 27, 2008 10:43
Lokalizacja: Leszno / Wielkopolska

Post » Pon lis 24, 2008 12:41

I mizianka od Malej Mi :)
czekamy na ciag dalszy pozytywnych wiesci!
ObrazekObrazek

mala mi

 
Posty: 80
Od: Pt cze 06, 2008 9:51

Post » Pon lis 24, 2008 14:07

Hop do gory Lunko i zdrowiej,zdrowiej........i jeszcze raz zdrowiej :ok:
http://www.youtube.com/watch?v=KWXhyA9b4fA
Obrazek
Tajger,Czaruś Obrazek
Benek [*] Lucuś-Belmondo [*] Kapsel[*]

Kropeczka13

 
Posty: 2084
Od: Nie sie 03, 2008 8:39
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Pon lis 24, 2008 14:07

mala mi pisze:I mizianka od Malej Mi :)
czekamy na ciag dalszy pozytywnych wiesci!

Wieści mam nadzieję pozytywne wieczorkiem po dzisiejszej zaplanowanej wizycie u weta :) Dorotka do jutra bez dostępu do neta, ale rozmawiałam z nią i Lunka bardzo wczesnym rankiem pacnęła Dorotke w nosek :lol: upominając się o jedzonko, pije też sama :)

terenia1

 
Posty: 16554
Od: Nie paź 15, 2006 20:23
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Pon lis 24, 2008 14:13

Wszyscy się cieszą z qoopy kota , no ale kot rodzi się bo musi, żyje po to żeby się wylegiwać i mruczeć. Całe jego życie sprowadza się do produkcji moczu , a wszystko z wyjątkiem moczu to qoopa!! :ryk: :smiech3:

majencja

 
Posty: 5792
Od: Wto lis 04, 2008 23:17

Post » Pon lis 24, 2008 18:29

majencja pisze:Wszyscy się cieszą z qoopy kota , no ale kot rodzi się bo musi, żyje po to żeby się wylegiwać i mruczeć. Całe jego życie sprowadza się do produkcji moczu , a wszystko z wyjątkiem moczu to qoopa!! :ryk: :smiech3:


Ale z ciebie aparatka mjencja :ryk:
a te twoje 3/4 kota co tak poobgryzane?skąd go nabyłas?


Dziś Lunka pierwszy dzień (od 3 tyg)bez karmienia strzykawą,zobaczymy czy założą jej wenflon :roll:

mar_tika

Avatar użytkownika
 
Posty: 8948
Od: Pon sty 08, 2007 19:31
Lokalizacja: sosnowiec

Post » Pon lis 24, 2008 19:07

Nie mówiłam że trzeba Lunie dać szanse. Może nie okazywała że walczy ale ja wiem z doświadczenia że trzeba czasu żeby kotek to okazał.
SUPER że Lunka zaczeła sama jeść :dance2: Kiciu trzymamy za ciebie kciuki ;) Teraz tylko zdrowiej i piękniej :D no i oczywiście przybieraj na wadze ;)

Kleo

 
Posty: 1449
Od: Sob sty 12, 2008 15:50
Lokalizacja: Będzin

Post » Pon lis 24, 2008 19:53

Moje 3/4 kota jest ze schroniska- przyplątał się na jakąś imprezkę kiełbaskową. Wiedział gdzie bo do brata dziewczyny która działa wTOZ. Już wtedy był w kawałku ze sterczącą śmierdzącą kością. Dziewczyny wzięły go do weta, zoperowały, potem docinka kości bo znowu wyłaziła przez skórę. A że nikt nie chciał kota bez kawałka no to się zlitowaliśmy nad borokiem. Był niedotykalski, syczący, pełne ADHD- no cóż pomyślałam sobie trudno! No ale kot co chwilę wrzeszczał, gryzł zdrową łapę- no to do weta a ten mówi ten typ tak ma.Wkurzyłam się pojechałam do Bielska i tam się okazało że zabieg z lekka był nie tak jak trzeba. Kolejna operacja- i w pierwszej dobie po zabiegu okazało się, ze kot obolały a jest milszy niż przed operacją. Po zdjęciu szwów- nie to kocisko- miłe mruczące, reaguje pięknie na swoje imię , no miodzio a nie kot. Poza tym sierść ma jak tygrys. A że staruchy syczały na niego i nie miał się z kim bawić, no to wypatrzyłam Zuźke w internecie-tyle, że się okazało że pannica z...Łodzi. Pani z azylu chciała nam ją autobusem wieźć- no to wsiedliśmy i pojechaliśmy po nią. I to miał być koniec , no ale zobaczyłam Ryżykudłę- trudno było się mu oprzeć. Poldek jest znaleziony jako osesek przez mojego syna i wykarmiony flachą. Przyniósł go w niedzielę a we wtorek wyjeżdżałam na kurs do Poznania na 4 dni. Co miałam zrobić zabrałam go ze sobą. A że hotel miałam daleko od zajęć no to kota do koszyczka i na portierni i w trakcie przerw karmienie. Ja na zajęciach z duszą na ramieniu bo to klinika i jak się profesor dowie no to przecież mnie wypieprzy. No i stało się- drugiego dnia przychodzi i z samego rana puszcza tekstem- a co to za wyrodna matka zostawiła tam dziecko i płacze?? No to nieśmiało podniosłam palce - a ON na to - Natychmiast ty wyrodna przynieść malca a nie żeby tam był sam. Przyniosłam- i od tej pory Poldek uczestniczył w zajęciach. Kursanty wiedziały, wykładowcy nie. Zaczynał któryś wykłady a tu nagle MIAU, MIAU, wrzask - no to flacha,masowanie brzusia, sioooo i qupa. Do tej pory chylę czoło przed P. Prof. Łuczakiem- bo inny to pewnie by mnie wy...........ł i jeszcze byłaby afera. Balbina trafiła też przez przypadek- była tak brzydka, ze aż strach .Mogła mieć z 8 tygodni, nim dojechała z Bierunia do Oswięcimia/ ok 10km/ zgryzła skutecznie drzwi od koszyka. Teraz jest piękna grubą / 5.600/ kicią gadającą i mruczącą nawet przez sen. Zająca szaraka też oseska wykarmiłam flaszką-jeździł ze mną samochodem i chodził na smyczy w szelkach po trawniku... :ryk: W międzyczasie różne ptaszki , które po odchuchaniu zawoziliśmy do ZOO w Chorzowie- życiorys mamy bujny jeżeli chodzi o menażerię :lol:

majencja

 
Posty: 5792
Od: Wto lis 04, 2008 23:17

Post » Pon lis 24, 2008 20:35

majencja pisze:Moje 3/4 kota jest ze schroniska- przyplątał się na jakąś imprezkę kiełbaskową. Wiedział gdzie bo do brata dziewczyny która działa wTOZ. Już wtedy był w kawałku ze sterczącą śmierdzącą kością. Dziewczyny wzięły go do weta, zoperowały, potem docinka kości bo znowu wyłaziła przez skórę. A że nikt nie chciał kota bez kawałka no to się zlitowaliśmy nad borokiem. Był niedotykalski, syczący, pełne ADHD- no cóż pomyślałam sobie trudno! No ale kot co chwilę wrzeszczał, gryzł zdrową łapę- no to do weta a ten mówi ten typ tak ma.Wkurzyłam się pojechałam do Bielska i tam się okazało że zabieg z lekka był nie tak jak trzeba. Kolejna operacja- i w pierwszej dobie po zabiegu okazało się, ze kot obolały a jest milszy niż przed operacją. Po zdjęciu szwów- nie to kocisko- miłe mruczące, reaguje pięknie na swoje imię , no miodzio a nie kot. Poza tym sierść ma jak tygrys. A że staruchy syczały na niego i nie miał się z kim bawić, no to wypatrzyłam Zuźke w internecie-tyle, że się okazało że pannica z...Łodzi. Pani z azylu chciała nam ją autobusem wieźć- no to wsiedliśmy i pojechaliśmy po nią. I to miał być koniec , no ale zobaczyłam Ryżykudłę- trudno było się mu oprzeć. Poldek jest znaleziony jako osesek przez mojego syna i wykarmiony flachą. Przyniósł go w niedzielę a we wtorek wyjeżdżałam na kurs do Poznania na 4 dni. Co miałam zrobić zabrałam go ze sobą. A że hotel miałam daleko od zajęć no to kota do koszyczka i na portierni i w trakcie przerw karmienie. Ja na zajęciach z duszą na ramieniu bo to klinika i jak się profesor dowie no to przecież mnie wypieprzy. No i stało się- drugiego dnia przychodzi i z samego rana puszcza tekstem- a co to za wyrodna matka zostawiła tam dziecko i płacze?? No to nieśmiało podniosłam palce - a ON na to - Natychmiast ty wyrodna przynieść malca a nie żeby tam był sam. Przyniosłam- i od tej pory Poldek uczestniczył w zajęciach. Kursanty wiedziały, wykładowcy nie. Zaczynał któryś wykłady a tu nagle MIAU, MIAU, wrzask - no to flacha,masowanie brzusia, sioooo i qupa. Do tej pory chylę czoło przed P. Prof. Łuczakiem- bo inny to pewnie by mnie wy...........ł i jeszcze byłaby afera. Balbina trafiła też przez przypadek- była tak brzydka, ze aż strach .Mogła mieć z 8 tygodni, nim dojechała z Bierunia do Oswięcimia/ ok 10km/ zgryzła skutecznie drzwi od koszyka. Teraz jest piękna grubą / 5.600/ kicią gadającą i mruczącą nawet przez sen. Zająca szaraka też oseska wykarmiłam flaszką-jeździł ze mną samochodem i chodził na smyczy w szelkach po trawniku... :ryk: W międzyczasie różne ptaszki , które po odchuchaniu zawoziliśmy do ZOO w Chorzowie- życiorys mamy bujny jeżeli chodzi o menażerię :lol:



Jesuuu to ja myślałam że my jesteśmy(no wiesz) takie bohaterki ,że Lunkę uratowłyśmy a tu masz z grubej rury .

Ja pierdziu szczena mi opadła 8O Nie komentuję :roll:

mar_tika

Avatar użytkownika
 
Posty: 8948
Od: Pon sty 08, 2007 19:31
Lokalizacja: sosnowiec

Post » Pon lis 24, 2008 20:56

A co byś zrobiła na moim miejscu ?? To samo!! Jak 3-letnie dziecko ratuje ciemki z / tzn ćmy/ kałuży, albo przytarga inną bidę?? Najśmieszniej było jak mieliśmy młodego gawrona i uczyliśmy go latać po mieszkaniu- przy pomocy kota persa !Ale po jakimś czasie jak był dzwonek domofonu i jakieś dziecko- psze pani bo my mamy chorego ptaszka to pot mnie po plecach oblewał. Przy ptaszku jeżyku zaprzyjaźnione sąsiadki łapały.....muchy.Reszta miała ubaw jak starsza nobliwa Pani przychodziła do nas z radością na twarzy bo się jej udało taką muchę mięsną złapać .Wystawiała kawałek mięsa na parapet i pilnowała np 2 godziny żeby zdybać.Przy jemiołuszce to był hit bo ptak pod ochroną i nie wiadomo co było z nim robić - poruszyłam nawet Urząd Wojewódzki w Krakowie. Przy cukrówce/ gołebiopodobne/ wszędzie mieliśmy piórojady brr. Do tej pory mam ciarki jak sobie o tym wspomnę. Wyreanimowany ptaszek ryżowiec w .... sklepie zoologicznym i niestety nieudana reanimacja kózek przedwcześnie urodzonych na agroturystyce.Oj długo mogłabym opowiadać o hecach jaki mieliśmy z różną zwierzyną.Przynajmniej mamy fajne wspomnienia z Juniorem, ma 17 lat / wczoraj skończył /- może dlatego tez ma dobry charakter- nie przejdzie obojętnie obok jakiejś bidy. Może to kiedyś zaprocentuje? Mam nadzieję że tak. :love:Wy robicie to same od siebie , z własnej inicjatywy-szukacie żeby pomóc, ja z czystego przypadku no bo bida się znalazła!
Ostatnio edytowano Pon lis 24, 2008 23:13 przez majencja, łącznie edytowano 1 raz

majencja

 
Posty: 5792
Od: Wto lis 04, 2008 23:17

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 122 gości