Tak jak pisały dziewczyny, wczoraj było masę emocji. Jeden maluszek złapał się po prostu w ręce, drugiego na początku ukryła mamusia za dechami, ale po pół godzinie podziałała puszka tuńczyka w klatce-łapce (dziękuję fundacji SFINX za pożyczenie na dłuuugo klatki).
Mamusię złapała koleżanka wieczorem, kicia zapomniała już o porannych stresach i się normalnie łasiła.
Kociaki z bliska wyglądają, jak kupka nieszcześcia, mały, ten jaśniejszy, którego nie mam na zdjęciach, ma oczko w opłakanym stanie, też takie zabielone, nie wiem, czy to się wyleczy. Ten czarno-biały - też masakra.
One nie przeżyły by tej zimy, a pewnie nawet tego weekendu...
W domu kociaki zakopały się w kocyki


Pozostałym kociakom wstawiłyśmy głębiej do śmietnika budkę, wczoraj już się w niej grzały.
To nie jest rozwiązanie idealne, nie udało nam się pogadać z właścicielami posesji, żeby poprosić, aby jej nie wyrzucili. Ci ludzie to straszne flejtuchy, śmieci w workach leżą tam już pewnie wiele miesięcy, nawet na zewnątrz

Zostały 3 kotki (tylko albo aż) - buro-biała, ta jest w najlepszym stanie, trikolorka, oraz ta pół-ślepa burania. Wszystkie się łaszą, są ufne, co nasuwa skojarzenie, że jednak mieszkaniec domu jakoś tam o nie dba i je oswajał, jednak nadal musimy je karmić i leczyć. Wydaje się, że są w tym samym wieku.
Bardzo, bardzo wszystkim dziękuję za odzew, pomoc, współczucie.
Nabrałam nadziei, że wkrótce wszystkie koty znikną z tego okropnego miejca.
Kotki pewnie już są o Karolucha, nie rozmawiałam z nią jeszcze. Mam nadzieję, że nie załamie jej ich stan. Jeżeli ktoś by mógł wspomóc finansowo kocią rodzinkę, bo na pewno koszty leczenia i dobrego karmienia będą wysokie...Ja ze swojej strony prześlę parę złotych, ale ostatnio niewiele mogę. Karoluch nic o tym nie wspominała, mam nadzieję, że nie odbierze źle mojej prośby, to taka moja inicjatywa. Może ktoś mógłby wystawić jakiegoś fanta na bazarku?