Nie udało mi się zabrać kotki. Babsztyl straszny

Jeszcze sie z czymś takim nie spotkałam. Kot jest niestety w kiepskim stanie tzn. chudzieńka niesmowicie, same kosteczki czuć przy głaskaniu. Leciuteńka jak piórko. Sierść juz nieźle skołtuniona, oczka nie myte. Wystraszona nieziemsko, siedzi zamknieta w pokoju, schowana za wersalką, kobieta ja na siłę wyciagała. Na kolanach wtuliła sie we mnie, patrzyła tak na mnie

A ja nie mam 450 zł na kupienie jej. Usłyszałam, że jak mnie nie stac to mam jej głowy nie zawracać. Chciałam dać zadatek 100 zł żeby przytrzymała dla mnie kota do 6 grudnia. Nie ma mowy, mam dać 300 zł zadatku no i oczywiście dodatkowo pieniądze na utrzymanie kota. Bo ona musi koło TEGO robić, karmić itp. Dała za kota 400 złotych, a kot tyle zjadł przez ten czas, na pewno więcej niż za 50 zł
Tam to chyba trzeba nasłać TOZ za znecanie się nad zwierzetami. To typowa handlara ma w domu Yorki i chyba nimi handluje bo mówiła ile sie bierze za szczeniaki. Jak ja nie chce to ona tą kotke dopuści i będzie miała zwrot za nią za kocięta. Chciałam ubić cenę do 350 ale nawet nie było mowy, pani nakrzyczała na mnie. Zresztą rozmawiała jakos tak dziwnie - cały czas krzyczała na nas, może tak ma i inaczej nie potrafi, nie wiem
Ciagle widze te błagające oczy koteczki i płakac mi się chce
