Wszystko w domu przypomina mi Pumę

Pogryzione kwiatki, rozniesiony keramzyt, zaciągnięta firanka, pogryziona wiklina, podrapana tapeta

Boruta chodzi po całym domu, zagląda w każdą dziurę w jakie się chowała i ją woła. Już ten mały urwis nie biega z lekkościa słonia, nie skacze po meblach, nie wsadza główki do każdego talerza

Ech do kitu...
Z weterynarzem rozmawiałam. Pumę dopadł "normalny" wirus. Nic z groźnych, zakaźnych kocich chorób. Zwykłe zapalenie górnych dróg oddechowych. "Zwykłe" ale dla niej śmiertelne

Wet mi wytłumaczył jak się rozwija choroba, dlaczego w tak młodym organizmie tak szybko dochodzi do zapalenia płuc. Jak się tworzą zatory w krwi, jak wysięki do płuc, obrzmienia

Słabiutkie było to kocie
Jak wróciłam do domu to dopiero do mnie dotarło, że tak na prawdę to Boruta otarł sie o śmierć. On też miał już zmiany w oskrzelach, tylko jemu kroplówki i antybiotyki pomogły szybciutko. Ale jak pomyślę...

Zobaczcie, starszy od Pumy tylko o 2,5 miesiąca a poradził sobie z chorobą. Ma silny organizm.
Chirurg wczoraj po obejrzeniu Boruty, osłuchaniu go zadecydował, że
zakończyliśmy leczenie 
No prawie, bo jeden staw ma nadal trochę opuchnięty, ale kilka dni okładów i powinno być ok. Stwierdził, że już nie chce nas tu więcej widywać

Ja jednak byłam nieustępliwa i za tydzień przychodzimy jeszcze raz aby obejrzał ten staw. Jeśli wszystko będzie ok to będziemy go szczepić. Chciałam odebrać też rtg Boruty i wet szukając go sprawdzał mnie czy nie dam sobie wcisnąć zdjęcia innego kota. Nie dałam

Wiem jak mój kot wygląda, nawet jeśli to tylko kości

Z racji mojej dociekliwości zapytał się nawet czy będę się w weterynarii doszkalać. Tak, w ramach hobby przerabiam kocie choroby
Odnośnie Budrysa, to zagrożenia nie powinno być, ale skoro mały też chorował, to tak dla pewności mam odczekać min dwa tygodnie. Także Budrys nie przyjeżdża w tą sobotę, tylko później będziemy transport organizować. Wiem, że tak trzeba, ale strasznie pusto jest w domu....