Nie chcę się tłumaczyć, kto chce niech czyta.
Wczoraj jak Magda (moja współlokatorka) wróciła z pracy Puma była słabiutka. Widać było, że wymiotowała taką żółtą mazią. Poszła jeszcze do kuwety, zrobiła siusiu i qupkę. Potem się przewróciła. Magda telefon do mnie, że nie czeka aż wrócę z pracy tylko bierze taksówkę i jadą do weta. Ja miałam tam dojechać.
Lekarka jak ją osłuchała powiedziała, że jest bardzo źle i wyprosiła innych pacjentów. Puma miała już tylko 35 stopni. Zaniosły ją do szpitalika, podłączyły kroplówkę i tlen. 10 minut później powiedziała lekarka, że ją reanimują, kolejne 10 minut i już było po wszystkim. Wtedy przyjechałam ja.
Puma miała już obrzęk płuc i oskrzeli i płyn w płucach. Lekarka powiedziała, że gdyby była szczepiona to pewnie by sobie poradziła. Była za mała, za słaba. Tłumaczyła mi wetka różne rzeczy ale pamiętam tą rozmowę fragmentarycznie i trudno mi w tej chwili złożyć ją w logiczną całość. Pani doktor powiedziała, że jakby mieli teraz w lecznicy jakiegoś kociaka do oddania to od razu by mi go dała. Radziła bym wzięła drugiego malucha. Beatko – tak radziła lekarka u której teraz masz leczyć swą trójkę. Jakby było jakieś niebezpieczeństwo to nie mówiła by tak. Jak będę dziś w lecznicy to jeszcze porozmawiam na ten temat. Nie chcę tam dzwonić bo to nie jest rozmowa na telefon. Wtedy uzgodnimy czy mogę wziąć drugiego kociaka i jeszcze raz dokładnie porozmawiamy o Pumci.
A dlaczego biorę Budrysa??
To nie była logiczna decyzja. Wczoraj nie myślałam logicznie, to były emocje. Nie myślałam o wzięciu kolejnego kota. Nawet jak Kasia D. powiedziała że może mi przywieźć Budrysa to powiedziałam, że jeszcze o tym nie myślałam. Potem jednak rozemocjonowana wyobraźnia zaczęła pracować. Budrys jest przecież BRATEM Pumy. Z tego co pisała Kasia D. podobnie się zachowuje. Już ponad miesiąc jest u Kasi i nie znalazł domu. Może Puma najpierw trafiła do mnie bo przeznaczone jej było krótko żyć. Mogę się pocieszać że chociaż tą ostatnią część swego życia spędziła szczęśliwie, w domu, wśród ludzi. I może to pokrętne, głupie i dziecinne rozumowanie, ale może Puma byłaby zadowolona, że teraz będzie mieszkał u mnie jej brat??
Oddzwoniłam do Kasi D. To wszystko jest paskudne i niesprawiedliwe ale może tak miało być? Muszę to sobie jakoś tłumaczyć, bo inaczej się załamię. Budrys nie zastąpi Pumy. Pumcia była tą wymarzoną, marmurkową koteczką- ideałem. Ona ma stałe miejsce w moim sercu, Budrys będzie miał swoje.
Żeby uspokoić wszystkich zaniepokojonych, jeśli weterynarz odradzi wzięcie kociaka, to poczekamy aż zagrożenie minie i później zorganizujemy jego transport.
Botuta ma się dużo lepiej. Nareszcie zaczyna wyglądać jak zdrowy kot. Wczoraj nawet biegał za piórkami. Łapka jeszcze tylko trochę jest w stawie spuchnięta. A poza tym chodził i szukał Pumy.
Dziękuję wszystkim którzy płakali razem ze mną.
