Beżyk został oddany dzisiaj rano do schroniska jako znajda. Łapki i pazurki ma czyściutkie, cały jest czysty tylko miał kołtuny pod pachami i na klatce piersiowej. W schronisku panuje w tej chwili jakaś zaraza i panu Mirkowi, który jest kierowcą w schronisku zrobiło się tego kota żal. Zadzwonił do pani Izy dyrektorki schroniska, która z kolei zadzwoniła do mnie i w ten sposób Beżyk trafił do mnie. Nawet na chwilę nie trafił do schroniskowej klatki a jeszcze lepiej by było gdyby jak najszybciej opuścił mój dom. Jest to bardzo młody najwyżej roczny niekastrowany kocurek. Za czesaniem nie przepada, za kotami i psem na razie też nie przepada. Zjadł trochę mokrego Felixa. Kołtuny ma już wygolone i wyczesałam go na ile potrafiłam. Na stronie bydgoskiego schroniska w dziale zgubione/znalezione jest ogłoszenie o zaginięciu w sierpniu beżowego wychodzącego persa. Rozmawiałam już z panią, która zamieściła to ogłoszenie i Beżyk nie jest zaginionym kotem. Tamten miał 1,5 roku, był wykastrowany i miał chipa.
Zdjęcia zrobione tuż po przybyciu kota do mnie.
Liczby kotów w tytule na razie nie zmieniam, bo jest zgodna z obecnym stanem. Od poniedziałku Coco jest w domu, z którego do mnie trafiła. Pani Marta wzięła urlop i ma nadzieję, że tym razem Coco zadomowi się u niej.