agal pisze:Kiedy chce się mieć białego kota, tak po prostu dla siebie, nie jest ważne, czy ten kot słyszy, czy nie. Oczywiście trzeba od razu podjąć decyzję o niewypuszczaniu takiego kota bez dozoru (ale kto wypuszcza bez dozoru nawet słyszące koty...).
Rewelacyjnym przykładem białego niesłyszącego kota, jest Omu - norweg evi (Animalia). Jak evi mi kiedyś pisała, przychodzący do niej goście nie chcą uwierzyć, że ten kot jest głuchy, jak pień. Pierwszy wita ich w drzwiach, przymila się. W przeciwiństwie do szkota Mao, który jest raczej nieśmiały. Taka pewność siebie, to jedna z cech głuchych kotów. A dźwięki odbierają całymi sobą - futrem, wibrysami, poduszkami łap. Po prostu czują wibracje i dokłądnie wiedzą, skąd dźwięk dochodzi. Evi opowiadała mi także, że kiedyś sąsiad zaczął wiercić w ścianie - oba koty obudziły się, przy czym Mao zdezorientowany rozglądał się po pokoju, a Omu spojrzał dokłądnie w tę stronę, z której dochodził dźwięk.
Urodziła się kiedyś u mnie biała norweżka. Była żółtooka, miała czarny kosmyk między uszami. Wszyscy hodowcy mówili mi, że na pewno słyszy. A mnie zastanawiało, dlaczego ona tak lubi jeździć na odkurzaczuPoza tym pierwsza byla przy miskach, pierwsza witała nas w drzwiach. Trudno mi bylo znaleźć dla niej nowy dom - wszyscy się wzdrygali - niesłyszący kot? toż to kalectwo! Kiedy miała pół roku znalazł się dom, który ją chciał. Nie bali się niczego, mieli kiedyś niesłyszącego psa. Kicia zamieszkała z małzęństwem, ich kilkuletnią córeczką i dużym psem. Wszyscy byli szczęśliwi. A po miesiącu pan zadzwonił do mnie i powiedział - to niesamowite pies tak ją kocha, że rozgryza jej chrupki
natomiast kotce musieliśmy kupić szelki, bo jak pies wychodzi na spacer, ona tak miauczy przy drzwiach, że z siódmego piętra na dole ją słychać
Naprawdę głuchota u kotów nie jest żadnym kalectwem. Tylko pod żadnym pozorem taki kot nie może bez dozoru wychodzić na dwór.
A.