Uff, miałam dziś natchnienie, to wysmażyłam całkiem nowy tekst.

Bardzo proszę o krytyczne uwagi.
Ta piękna kotka miała swój dom przez 7 lat. I ludzi, którzy podobno ją kochali. Podobno, bo po tych 7 latach pozbyli się jej bez mrugnięcia okiem. A powód? Narodziny dziecka. Okazało się, że te wszystkie lata nie mają znaczenia, bo kot został wyrzucony jak niepotrzebny mebel. Nagle, z dnia na dzień, zabrakło dla koteczki miejsca i w domu, i w sercach opiekunów.
Kotka trafiła do Fundacji. Cudem przeżyła. Przez pierwsze dni rozstania ta łagodna dotąd i ufna koteczka całkowicie zamknęła się w sobie. Nie pozwalała zbliżyć się pracownikom Fundacji, nie jadła, nie piła. Była przerażona. Nie pozwalała sobie pomóc. Teraz jest już lepiej, kotka jakoś funkcjonuje, ale wciąż bardzo potrzebuje własnego kochającego domu.
Poprzedni opiekunowie nawet nie poinformowali jak koteczka ma na imię. Kto wie, może nawet nie miała imienia. Teraz na imię jej Nadia, Nadieżda. Bo wciąż mamy nadzieję, że znajdzie swojego opiekuna, który pomoże jej na nowo uwierzyć w człowieka. Który jej już nigdy nie zawiedzie.
Kotka jest zadbana i wysterylizowana. Kontakt .... itd.