Ech, no niestety, jeśli ktoś kota
sprzedaje, to raczej trudno się łudzić, że szuka dobrego domu i na zysku mu nie zależy.

Jak pisałam u Ciebie, Mruczko, wcześniej - moją Nescę też mam od kogoś, kto swoją kotkę rozmnożył, ale ani grosika za kociaka nie chciał. Zwłaszcza trudno się łudzić w przypadkach, gdy nie są to popularne
dachowce, tylko pięknie umaszczone koty długowłose.
Pomyśl jakie Twoja Tesia miała niesamowite szczęście, że trafiła do Ciebie. Jej rodzeństwo mogło tyle szczęścia nie mieć, mogło pójść "na prezenty", być może niechciane, które - gdy przestaną być puchatymi kuleczkami - wylądują na ulicy. Albo do rozmnażaczy, którzy będą dalej powielać kocie nieszczęście. I tak to się właśnie kręci...
Zawierucha poniżej poziomu może i była, ale tak to jest, gdy emocje biorą górę (a wzięły po obu stronach). Byłoby miło nie wspominać już więcej tych incydentów, bo po co? Żeby wywołać kolejną zawieruchę?