Nikt nas nie odwiedza a mi kot na pewno oszalał. On jest jakiś z innej planety. Pan i Władca siedzi teraz na moim kolanie (udzie) i mruczy. Jego miejsce, jego Pani, a Ostatnio Psia Dziewczynka dzielnie mu broni dostępu do mnie jak zbliżam się tam gdzie król piechotą chodzi (ale o tym później) w ogóle takie jakieś dziwne animozje są. A Qua zrobił się amatorem jedzenia mokrego... w sumie to dobrze, mam jakąś odmianę. Jak idę do sklepu mogę poznać nowe ekhm smaki. Niestety wycofują z rynku naszą (tzn. Quarkową) ulubioną karmę Eukanubę. Iamms nie smakuje chłopczykowi aż tak bardzo.
Poza tym nad ranem Qua zbiera się na czułości. Przychodzi, mizia się, tryka mnie a później pakuje się na mnie... wiecie co jest dziwne? On na prawdę chyba wyczuwa punkty gdzie mnie boli. Ostatnio miałam straszny nerwoból tak na sercu, Qua się tam wpakował. Tak dziwnie, bo zadkiem prawie mnie udusił. Ewidentnie na ten punkt... wcześniej za to wyczuł, że wątroba mi umarła... jak na niej leżał to myślałam, że zejdę z bólu no ale poszedł sam. Poza tym biega, skacze, szaleje jak mały ekhm owsik... chyba psia dziewczynka ożywiła mi stado.
No i zdjęcia z poranka. Dawno ich nie było co?
Gdzie jest Qua? (miejsce oczywiście sam wybrał)

Ale o co chodzi? Mała nas odwiedziła:

Pan i Władca w pełnej krasie:

A wraz z nastaniem zimy poliki znowu robią się wielkie.
Teraz trochę psiej prywaty. Psia dziewczynka jeszcze nie ma imienia, nie możemy się co do tego zgodzić. Chciałabym jakieś cukiernicze albo kwiatowe. Mama nie chce zgodzić się na Karmel więc dalej szukamy dalej. Szukamy (bardzo niemrawo) też domku. Mój brat zakochał się w Niej, a i moje serce zdobywa coraz mocniej

ja już dawno, jeśli w ogóle kiedyś, nie spotkałam tak dobrej istoty. Na pewno jak dom będzie to nie będzie miał łatwych testów na przejęcie małej. W ogóle postawa mojego brata sprawia, że z mamą mamy coraz większe oczy. On raczej ma takie nazwałabym umiarkowane poglądy co do psów naszych, a przy niej no może nie pieje z zachwytu ale pierwszy krzyczał, że jak dom to tylko najlepszy, bo on jej byle gdzie nie odda.
Wczoraj byliśmy z Nią u weterynarza, mamy książeczkę, dostała antybiotyk. Za dziesięć dni jedziemy na zdjęcie szwów. Do tego czasu nie martwimy się o zdrowie, zresztą raczej nie ma o co się martwić. Robali (naskórnych mega kolekcji kleszczy i pcheł) pozbyliśmy się, za te 10 dni odrobaczanie.
A w ogóle jakie Ona ma piękne zęby, Mała Di, która do tej pory nas olśniewała zyskała godną rywalkę

Po zabiegu rany na Małej goją się na prawdę jak na psie, psychicznie też coraz lepiej. Jest miła, chociaż przestraszona (nie zastraszona!) ale dzisiaj udało mi się ją rozbrykać i łaziła za mną z (TADAM!) zadartym ogonkiem, którym nawet machała. Zrobienie jej zdjęć jest niemożliwością, Ona zaraz przychodzi do głaskania. W ogóle do głaskania jest pierwsza, wpycha się przed moje psice, przed kota i mam wrażenie jakby mówiła "mnie, mnie gładź". Raczej nie podchodzi jak się robi coś innego, tylko jak zobaczy aktywizację i gładzenie innych zwierzaków. Potrzebuje ogromnej ilości uwagi. Poza tym na spacerach bardzo rozgląda się za kobietami, wyraźnie szuka swojej pani (spacery to może zbyt szumne słowo). No i chce się bawić, wczoraj jak Mała Di bawiła się jeżykiem zareagowała, dzisiaj za rzuconą kocią piłką próbowała biec.
A tak poważnie dom do którego trafi będzie miał ogromne szczęście!
No i jeszcze zdjęcie.. nie było łatwo zrobić dlatego takie. Sylwetki nie złapałam:
