Zazdrość, straszne uczucie...
Sybirek zawsze biegł od razu, gdy Moher był głaskany, czesany czy dopieszczany i wpychał się bezczelnie: mnie, mnie głaszcz, czesz, miziaj. Zawsze pierwszy startowal do myszki Moherowego, podbierał mu kulki z folii itp. i usiłował monopolizować zabawy. Nigdy jednak nie okazywał złości, obrazy, ani smutku. Takie zachowanie wkurzało Mohera, więc zaczęłam dbać o indywidualne rozrywki i seanse pieszczot

.
Teraz tak, jak Sybir poprzednio, zachowuje się Trykot, ale... zazdrosny jest Sybir! Moherowi to nie przeszkadza i bawi się z rudzielcem. Trykot startuje pierwszy do każdej zabawki, ładuje się na oczach Sybirka na ręce itd. Wydawałoby się, ze Sybirek jest przebojowy i potrafi walczyć "o swoje". A jednak nie zawsze...
Podbudowany wcześniej głaskami, karmieniem z ręki i rzucaniem myszy tylko dla niego, gania z Trykotem, bawi się z nim i "walczy" jak równy z równym. Jeśli nie był pierwszy doceniony

, wycofuje się, patrzy jak zbity pies i uchyla się od głaskania

.
W sumie wszystkie kocury się dogadują i nie ma spięć. Śpią koło siebie, jedzą i Sybi nawet liże Trykota po uchu w przypływie wielkiej łaskawości

Prowadzą gdzieś studia podyplomowe z kociej psychologii? Nie jestem pewna, czy Sybi ma rzeczywisty problem, czy bierze mnie na litość i robi w trąbę

.