» Nie paź 26, 2008 12:40
Tak w ogóle to od wczoraj wiele się wydarzyło ale nie nocowałam w domu i nie miałam jak napisać.
Po pierwsze i najważniejsze. Nuka złapana i wyciachana. Wieczorem zawiozłam ją na Ursynów i od razu mieli robić zabieg. Dzisiaj dzwoniłam i już jest po. Lekarz tam był taki trochę mało kontaktowy, żeby nie powiedzieć gbur. Nuka też niestety flika, co wyszło dopiero w domu, w ciszy więc pewnie choroba się zaczyna. Pan mi powiedział, że rzadko, który dziki kot przywożony do nich jest całkiem zdrowy a po zabiegu dostanie antybiotyk itd. Krótko mówiąc, trochę się obawiałam czy w tym stanie można ją operować. Właśnie przed chwilą dzwoniłam tam i Nuka jest już po zabiegu, ale mieli pacjenta więc nic więcej nie wiem. Mam zadzwonić później. Nie zostawiłam transportera więc ten kto ją będzie odbierał musi pamiętać żeby go zabrać. Nuka będzie do odbioru w czwartek. Miałam przeczucie, że może mi się przydać i okazało się, że trafne, dzięki temu mogłam zabrać Plamkę. Nocowałam dzisiaj na Tarchominie i wieczorem poszłam ją odwiedzić. Niewiele się dowiedziałam ale dziś miał być szef więc podjechałam znowu i tu taka niespodzianka. No cóż Plamka nie będzie miała tej łapki całkiem sprawnej, niestety. Nie była gwoździowana, dwa dni temu zdjęli jej opatrunek. W klatce nie bardzo mogła się rozchodzić ale widać, że stawia ją tak jakby "na palcach". Może z czasem się wzmocni i rozchodzi bo przecież chyba ponad miesiąc miała ograniczone ruchy. Z trasportera wyszła od razu i miaucząc uciekła do piwnicy. Nawet nieźle sobie radziła, ale trzeba będzie obserwować. Kataru nie ma chociaż tam w szpitaliku co druki pacjent flikający. Ale może się nie rozchoruje.
Panu doktorowi przypomniałam, że ona miała być na Mruczka więc powiedział, że nie ma problemu, a ja, że na wszelki wypadek zadzwonimy jeszcze. Sibia, czy na ten temat rozmawiałaś?
