kociarz pisze:Mam 7 miesiecznego kota i czasem ( gdy jest ciepło ) wypuszczam go na balkon.
Jednak mam obawy - kot jest maly i czesto sie wychyla dosyc daleko, tak ze przednie lapki zaczyna spuszczaci tak jakby coraz nizej jakby chcial zeskoczyc ja mam niezabudowany balkon, mieszkam na 12 pietrze i co - kot moze wyskoczyc czy raczej nie?

Witaj,
nie trzeba być wróżką aby to osądzić... Może wypaść, a może i nie wypaść - ale poprostu nie ryzykuj....
Ja jak jeszcze mieszkałem lat temu w domu rodziców i przygarnelismy małe kocio z podwórka, zauważyłem że w wieku ok. 3 miesięcy bardzo korciło ją wszystko co sie rusza za oknem... Rodzice w lecie pomimo moich próśb oczywiście pozostawiali otwarty balkon....
Więc zaryzykowałem - wziąłem kociaka w ręce i go poprostu energicznie "wystawiłem" w rękach za barierkę... Kot oczywiście od ręki zareagował swoimi skalpelami, uczepił sie mojej skóry, i bez duuużej krwi z mojej strony sie nie obyło...
Zapytasz po co to wszystko - ano właśnie po to aby kot miał wstręt i obawę przed wysokością nim dorośnie i stanie się to dla niego obojętne... Pamietam (ba, nawet sam na własne oczy widzialem) jak kot moich sąsiadów "lądował" z 8 pietra, bo sie z parapetu zaczaił na gołębia... Do dzis jest w daszku nad wejściem do klatki schodowej pokaźne wgniecenie... Z tego co wiem ten kot miał jeszcze 4 takie lądowania, aż wreszcie poleciał o metr dalej i rąbnął w betonowe schody... Tak przeżył i ten upadek, ale ze złamanym kręgosłupem, żebrami i z gruchotaną szczęką... Oczywiście trzeba było kociego lotnika uśpić po tym lądowaniu...

((
Powracając do mojego wątku - kocia z rodzinnego domu po tym moim "zabiegu" do dziś ma otwarty balkon na 6 piętrze do swojej dyspozycji... Wszelkie szafki, mebelki, etc. na których sie wygrzewa, ale poręczy unika jak ognia... I nic ją nie inetresuje co sobie fruwa za oknem... Ba, siądzie sobie wróbelek na barierce - to się na niego popatrzy z obojętnością jak "krowa na przejeżdzający pociąg" ale się nie ruszy bo wie co jest za barierką... Kocia dziś ma przawie 8 lat i wszystko jest ok.
Ja natomiast szczycę sie do dziś pieknymi bliznami na rękach i tyle:-)
Acha - kotka z całego tego eksperymentu (jak sie okazało udanego) do dziś mnie też nienawidzi...
A dziś? Mam swoje koteczki, piękne i wspaniałe i pomimo tego, że mnie straż miejska bez mała "ściągała" z balkonu (bo jakiś życzliwy sąsiad stwierdził, że sobie pewnie krzywdę jakąś chcę zrobić

) jak w uprzęży zabezpieczającej wisząc na 4 piętrze na zewnątrz zabezpieczałem balkon siatką (układ balkonu w obrysie budynku nie pozwolił mi na inne rozwiązanie) - to pomimo zabezpieczeń gonimy kociaki z balkonu...
Są dni kiedy i my czas spędzamy z nimi na balkonie, ale jak nas nie ma - to żaden kociak też nie może tam się znajdować.... Mają całe mieszkanie dla siebie, włącznie z mebelkami, które specjalnie sam dla nich zrobiłem, więc nie będziemy ich kusić wszelkimi "latającymi ustrojstwami" zza okna...
Są to maine coon'ki - a to jednak nad wyraz baaardzo łowne koty... I perspektywa potencjalnego upadku z dużej wysokości nijak się ma z ekstazą zapolowania choćby na najmniejszą muszkę....
Tyle mej opowieści - i jeśli zechcesz posłuchać rady - to poprostu zabezpiecz okna, balkon jeśli chcesz aby kocia wszędzie sobie chodziła...
To nie jest duży wydatek, żeby takie ryzyko podejmować....
Odpowiedzialność nie ryzyko - w kocim interesie - to właśnie od nas zależy...
Sciskam
