Metraż niewielki: Zamykamy!

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon paź 13, 2008 21:46

Na razie nie rośnie. Na razie mrrrruczy :)
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Śro paź 15, 2008 19:42

Frodo jest cudowny :1luvu:
Przekochany! I coraz ładniejszy ;)
Moja siostra stwierdziła, że imię pasuje, bo rzeczywiście wygląda jak jakiś leśny stworek :)
Mnóstwo burego mam teraz w domu. Chłopaki się zakumplowały, a groźny Kminek przestał być groźny. No i przetaczają się przez mały metraż całe kawalkady: miniaturowe, średnie, ogromne, a ciotka Mufka tylko siedzi, burczy i łapą paca w które popadnie. Głównie niestety w miniaturowe. A miniaturowe jest tak pozytywnie nastawione do świata, że nawet jak oberwie od czarnej ciotki, to jak tylko staje znowu na łapki, to zaczyna znowu mruczeć.
No co tu dużo mówić - słodziak z niego!

Tolusia w nowym domku robi ostrożne postępy. Od ludzi wciąż trzyma się z daleka, kotka rezydentka na nią wciąż fuka. Biedna moja mała...
Im większy z kota dzikusek, tym większy musi stres przeżywać...
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Czw paź 16, 2008 9:59

W związku z tym, że jestem okrutnie przeziębiona, że w pracy parę stresów, i ogólnie mi się nie chce, miałam taką myśl, żeby rezydować u siebie w mieszkaniu w charakterze kota.
Myśl ta nie jest nowa: pojawia się w mojej głowie dość regularnie w momencie, kiedy ja muszę wstawać, a umiejscowione wokół koty patrzą się na mnie z politowaniem, rozkosznie przeciągając w pościeli.
Też bym tak chciała. Kot ma klawe życie, przynajmniej w tym domu.
Widzę co prawda kilka problemów związanych z przemianą. Po pierwsze: problem natury, że tak powiem, technicznej. Nie bardzo widzę siebie pogryzającą suchą karmę ;) W ogóle przestawienie się na dietę mięsną stanowiłoby problem, podobnie jak nieuchronne pożegnanie czereśni, czekolady i pomidorów. Ale liczę na to, że przekształcając się w kota zostałabym obdarzona odpowiednim gustem kulinarnym :D
Drugi problem jest natury interpersonalnej: jako kot stałabym się natychmiast śmiertelnym wrogiem Mufećki i niewątpliwie miałabym przyjemność spotykać się bliżej z jej wojowniczą łapą. Ale przecież i ja obdarzona bym wtedy była stosownymi pazurkami, a i nie miałabym skrupułów, żeby ich użyć. (Jako człowiek nie mogę podnieść ręki na kota, ale jako kot ... czemu by nie :twisted: )

Jednak trzeci problem na razie wyklucza moje rozkoszne plany. Jako jedyny żywiciel rodziny, nie mogę pozbawić nas jedynego źródła pieniążków. Czasem obawiam się, że mój budżet domowy obejmuje, poza rachunkami, wyłącznie kocią karmę i żwirek :twisted: Nie ma się co utrzymywać: utrzymuję cały szwadron darmozjadów i póki tak jest, to one mogą się na dźwięk budzika przekręcać na drugi boczek, a ja nie! :evil:
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Czw paź 16, 2008 11:13

Anuk pisze:utrzymuję cały szwadron darmozjadów


Łączę się w bólu :roll: U mnie jeszcze są spojrzenia pełne wyrzutu, że jak to? czemu ja sobie wychodzę z domu?
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Czw paź 16, 2008 11:34

A, oczywiście! No jak ja mogę!
Nie bardzo im wychodzi połączenie dwóch faktów w związek przyczynowo-skutkowy. Pańcia wychodzi, żeby na karmę kocią zarobić. (I właściwie na wiele więcej przy tych draniach nie starcza! :twisted: )
Na szczęście powroty do domu rekompensują całą gorycz: witają mnie tak, jakbym z wojny wracała ;)
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Czw paź 16, 2008 15:22

Aniu,
Może zwyczajnie im to wytłumacz?:)

orchidka

 
Posty: 3587
Od: Czw cze 21, 2007 16:58
Lokalizacja: Warszawa/Pruszków

Post » Czw paź 16, 2008 17:59

Właśnie wróciłam do domu i popełniłam faux pas!
Najpierw zrobiłam sobie jeść. Koty zjedzą później.
W dodatku, zamknęłam się z talerzykiem w pokoju.
Za drzwiami panuje wielka konsternacja... która chwilowo mnie nic nie obchodzi :twisted: Jak zjem, to się zajmę kotami. I nie będą mi żadne Kminki w talerz właziły!
No, prawie sama jestem. Bo w pokoju została Mufećka. I a to chce, żeby ją wypuścić na balkon, a to chce wracać. A jak chce wracać to miauczy na pieńku, ale nie wystarczy, żeby otworzyć drzwi - damie potrzebne jest specjalne zaproszenie do środka. Wtedy ona pomyśli, czy na pewno chciała i może wejdzie... A może nie, i będzie znowu miauczeć za dwie minuty.
Skaranie z tymi futrami...
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Pt paź 17, 2008 9:46

Przegapiłam!!!
Co? Jak to, co?!
Moją pierwszą rocznicę pobytu na Miau. Stan na chwilę obecną 2117 postów, co daje 5.75 postów dziennie :) Ma się gadane ;)
Trzeba przyznać, że koty zdominowały ten rok... i na razie nie należy spodziewać się szybkiego odwrócenia się tej tendencji.
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Pt paź 17, 2008 10:32

Odkurzacz, to jak wiadomo straszny potwór, który na pewno został wymyślony po to, żeby zrobić krzywdę koteckom.
Na jego dźwięk należy się zatem ewakuować, a co przezorniejsze Kmniki ewakuują się na sam jego mrożący krew w kocich żyłach widok.
Ale nie Frodo! Bo Frodo jak przystało na "leśnego stworka" jest dzielny i odważny. No, może troszeczkę się boi, ale dzielnie podąża za ziejącym odkurzaczem, obwąchuje rurę, zagląda od tyłu, drepcze wkoło.
Co oczywiście niezmiernie ułatwia mi całe to jakże wdzięczne zajęcie, bo muszę jeszcze pilnować, żeby nie zdeptać małego grzdyla...
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Pt paź 17, 2008 11:12

Ja się już nauczyłam, właściwie - nauczono mnie :roll: , że jesli chcę w jakim takim spokoju zjeść cokolwiek, muszę najpierw nakarmić potwory. Nie ma innej opcji :roll: .

Teraz, kiedy są maluchy, najpierw muszą coś przekąsić starszaki, potem grzdyle, a na końcu ja. Jedyna moja wygrana polega na tym, że rano nic mnie z łóżka nie wyciąga, że głodne niby, bo wie, że NIE WSTANĘ :!: :evil:


I też, szczególnie ostatnio, mam wrażenie, że pracuję wyłącznie na karmę, której nie jem, żwirek, do którego nie sikam i zabawki, dzięki którym kiedyś pewnie zwichnę nogę :twisted:

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Wto paź 21, 2008 21:01

Cóż, trzeba się choć trochę poświęcić dla tej absolutnie rozbrajającej kociej miłości :twisted: :roll:

orchidka

 
Posty: 3587
Od: Czw cze 21, 2007 16:58
Lokalizacja: Warszawa/Pruszków

Post » Śro paź 22, 2008 8:45

Alegoria Wolności to biuściasta kobieta z uniesioną w górę ręką. alegoria Sprawiedliwości to kobieta nieco mniej biuściasta, za to z przepaską na oczach i wagą.
Gdyby Ufność doczekała się swojej alegorii, to byłaby to postać bura, puchata, na pałąkowatych nóżkach i z nieco zapaćkanymi oczkami :)
Frodo jest cudowny :1luvu: Chodząc sobie po domu: mruczy i grucha :)
Jego nadejście można rozpoznać po akompaniamencie "myrk, myrk, mrrr, mrrrk" - nadchodzi Frodo. Stworzenie, które chce się zaprzyjaźnić z całym światem!
No i Frodo pięknieje :)
Oczka już duuuużo lepiej, futerko się zrobiło mięciusie, a i ciałka nabraliśmy przez tydzień. Czy ja coś wspominałam, że Frodo nie wygląda jak Bandereas? Jak ja mogłam - Frodo jest piękny!
Zdjęć na razie niestety nie ma - muszę pożyczyć cyfrówkę... Ale cioteczka orchidka obiecała wstawić zdjęcie, jak Frodo był bziiidki Czekamy - bo Frodo to mój malusi osobisty łabądek i chciałabym się pochwalić zdjęciem jak wypiękniał. Bez zdjęcia jaki był bziiiidki zdjęcie, jak wypiękniał niewiele pokaże :)
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Pt paź 24, 2008 20:40

O rany!
Co za tydzień!
Sajgon pracowy. Nawet dla własnych futer prawie czasu nie miałam :roll:
Tymczasem u nas nieco weterynaryjnie: pewne bure Kminki jadą jutro się odpomponikować. Jeszcze o tym nie wiedzą. A ja tymczasem idę schować miseczki.
O, schowałam. W asyście, która wyrażała zdziwienie czynnością odwrotną do zalecanej (wsypywanie karmy do puszki zamiast dosypywanie do miseczek: to się w głowie nie mieści!)
Tymczasem dziś u weta była Mufi: ma jakąś nieładną rankę na głowie, babrze jej się to nieładnie. Wet podejrzewa świerzba - ale skąd by to, u licha... Drogę do weta Mufka zniosła kiepsko. Nie mamy daleko, ale trzeba iść jakieś 15 minut, no i bardzo się dziewczynka zestresowała.
W drodze do weta zrobiła qpala, w drodze powrotnej wymiotowała - no i jest bardzo nie w sosie. Nie wiem, czy źle się czuje - w każdym razie apetyt ma, ale siedzi naburmuszona. Ona jednak bardzo wrażliwa jest...

Frodo rośnie i pięknieje :)

A cioteczka Anuk miała w tym tygodniu wpadkę :oops:
Pluję sobie w brodę za moje panikarstwo nierozsądne.
Ponieważ poniższa historia ma początek niewesoły, śpieszę uprzedzić co wrażliwsze ciotki, że wszystko się dobrze skończyło.
Otóż jedno z moich dwóch miejsc pracy, to mała szkoła językowa, prowadzona przez rodzinę anglistek. Budynek szkółki stoi obok domu, na jednej posesji. Na lekcje przychodzą małe, kilkuosobowe grupy. W środę kolega miał mieć lekcję z dwójką dziewczynek, które wysłał do klasy, a sam jeszcze coś kserował. Dziewczynki wróciły z wrzaskiem: "Proszę pana, w klasie leży zdechły kot". Pan Sławek nie mógł uwierzyć, myślał, że to niemądry dowcip, ale dziewczynki były w stanie autentycznej histerii. Pani sekretarka wykrzyknęła, że ona się boi takich widoków, i że najlepiej niech idzie pani Ania, bo ona się zna na kotach. Pani Ania i tak już się poderwała, choć w środku zrobiło jej się niefajnie, bo wiadomo, że nikt nie lubi być wysyłany na oględziny zwłok.
Pierwszy do klasy wpadł pan Sławek, stanął za biurkiem, gdzie miały leżeć zwłoki i oznajmił, że rzeczywiście niestety, kot nie żyje. Zdziwiłam się, bo kotkę szefowej widziałam trzy dni wcześniej, całą i zdrową. Oczywiście nie bardzo miałam ochotę oglądać, skoro kot nie żyje, to i tak mu nie pomogę, ale przemogłam się jakoś, tym bardziej, że pan Sławek zaczął się głośno zastanawiać: "A może śpi tylko. Ale nie, kot by tak nie spał. I w ogóle się nie rusza. Zajrzałam za biurko: na posłanku leżała skamieniała kotka z otwartymi oczami wzniesionymi ku górze. Zamarłam: rzeczywiście nie żyje! Pan Sławek" "Ktoś ją przykrył kocykiem" Mój pokrętny proces myślowy: "Czyli wiedzieli, że jest chora... Musiała odejść w nocy..." Sama obecność kotki w tej sali mnie nie dziwiła, bo sala jest rzadko używana do lekcji, za to czasem przebywa w niej kotka. Na przykład przebywała tam po odpchleniu, żeby wtedy nie bawił się z nią trzyletni Michał. "Zaraz, zaraz, chwileczkę: kotka miała przecież jechać niedługo na sterylkę. Może jest w narkozie i leży tu, żeby ten mały diabełek jej nie męczył" Tu już "pani Ani" wrócił na chwilę rozum, ale nie na tyle, żeby odkryć i zajrzeć, co się dzieje pod spodem, bo na to już nie starczyło odwagi. Nie, nie, pani Ania poleciała po córkę szefowej, oznajmiać jej, że kot albo umarł, albo jest w narkozie. Na szczęście to drugie okazało się prawdą. (Inna sprawa, że nie powinno się wydawać do domu kota tak totalnie niewybudzonego)
Dziś już widziałam rzekomą denatkę w świetnej formie. ;) (A jest to CUDNEJ urody młodziutka trikolorka!)
Nie mogę sobie darować, że taki był ze mnie głuptak: dałam się ponieść zbiorowej panice, ot co! W dodatku postawiona zostałam w charakterze kociego eksperta: takiego, co to go można nawet wysłać, żeby zgon stwierdził... (Reakcja pani sekretarki: Pani Ania, szybko, pani Ania niech idzie!) A pani Ania dała ciała! Przerażenie wyłączyło myślenie :roll:
Jedno mnie cieszy: nawet nie musiałam namawiać na tą sterylkę, sami wiedzieli :)
Zresztą moja tamtejsza szefowa ma u mnie zasługi w kwestii kociej, bo to ona pomogła wyciągnąć Neo (nie mylić z Nemem - niezorientowanych odsyłam do pierwszego posta) z rąk nieodpowiedzialnych ludzi i zapłaciła za jego leczenie i kastrację. Także światłą osobą w tej kwestii jest ;)
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Pt paź 24, 2008 21:10

Anuk, daj spokój, jak mogłaś będąc laikiem poznać się na pierwszy rzut oka? Niewybudzonego kota dali, ech...
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Pt paź 24, 2008 23:01

genowefa pisze:Anuk, daj spokój, jak mogłaś będąc laikiem poznać się na pierwszy rzut oka? Niewybudzonego kota dali, ech...

No, przyznam, że widok był straszny.
Jest inaczej, jeśli się wie (chociaż i tak kot w narkozie wygląda przerażająco), ale jeśli się nie wie... i w dodatku wszyscy wkoło krzyczą, że kot nie żyje... Wszystkie włosy mi dęba na głowie stanęły!
No i właśnie - kotka była w kamiennej narkozie - a przecież musiała leżeć w tej salce od jakiegoś czasu. Dopiero jak po tym całym zamieszaniu do niej poszłyśmy z córką szefowej, to zaczęła się ruszać.
Niefajnie tak...
Ale przynajmniej szef ładny, malutki.
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 77 gości