Kociska siedziały w transporterku jako dwie malutkie, malusieńkie kupeczki nieszczęścia.
Gabiś wyjęty, obgłaskany, osłuchany stal jako ta trusia, grzecznie dał sobie zaglądac do uszu, ba nawet te uszy wyczyścić. Troche wierzgał przy obcinaniu pazurków, ale zachował taktowne milczenie
Za to Zojka obsyczała towarzystwo, siedząc oczywiście w bezpiecznym wnetrzu transportera. Wyjęta była cichutka i udawała, że ona to własciwie nie ona.
Poradziłam pani wet, żeby rozpoczęła intratny interes typu handel zapachem lecznicy, szły by jak ciepłe bułeczki. Zwierzaczki były by anielsko grzeczne i potulne.