Hehe, jestem juz, kiblowalam glownie w robocie, i to bez netu...
Wbrew moim obawom, celnicy walizke z owsem przepuscili, o wiele bardziej zainteresowal ich spory transport kielbasy i grzybkow w occie w drugiej walizce

.
Koty zachwycone prezentami, najmniej euforii wzbudzil Orijen, ktory im twardo wciskam, tlumaczac przy tym ile to pancia trudu wlozyla w dostarczenie. Nie dziala

. Za to Miamory i Bozity znikaja z predkoscia swiatla, nawet Gustaw, co mokrym gardzi, rabie az furczy.
Owies zasiany, czekamy na wzejscie. Ten papirus mnie natchnal
Koty wielkie i tluste, TZ dzielnie karmil, a one na dodatek pozywialy sie na wlasna reke w skladziku z Whiskasem dla dziczkow, spryciule.
Juz rozumiem, dlaczego Smerfik wrocil - ciezko zniesc kota z ADHD

. Ta mala cholera wcale sie nie meczy. Gustaw znowu obrazony, bo mlody znalazl sposob, zeby wlezc na jego najwyzsza, niedostepna polke, do tej pory wylaczna pustelnie Gustawa. Ale z drugiej strony Gustaw rozruszany i duzo wiecej teraz biega. A Kruszyna, jako dorastajaca panienka, z godnoscia obserwuje z daleka wyglupy chlopakow.
Aha, wlasnie stlukly moja ostatnia szklanke...
Fotki beda, ale po weekendzie, jak sie troche odgruzuje w robocie.
Z wiesci okolodomowych - dziczki trwaja na posterunku. Czesc znikla, ale to byly te starsze, ktore skads przyszly, wiec mam nadzieje, ze po prostu znalazly sobie inne miejsce. Na budowie zostaly te juz tu urodzone, w tym jeden piekny puchatek, ktorego nie zdazylam zlapac przez durny wyjazd sluzbowy w maju. Sprobuje sie jeszcze na niego porwac, ale teraz to juz dziki dzik

. Troche kociarstwa rozlazlo sie po okolicy, tak wiec teren do obchodu mi sie zwiekszyl. Przyplatala nam sie tez piekna trikolorka do pracy, ale tu moj kolega, ktory przetrzymuje moja ostatnia bide, sie znalazl i ja zabral. Szkoda, ze nie chce ich zatrzymac, ani jednej, ani drugiej, ale trudno, przynajmniej posluzy teraz i w przyszlosci jako DT.
No, to tyle, cdn...
