Ząbki popsute juz poszły sobie w chol....
To czyszczenie to był zaraz pierwszy wekend września i jednak jak widziałam, że antybiotyk pomógł mu to chciałam trochę odczekać z drugą narkozą, ale pod koniec września widać było, ze jednak ten stan zapalny znów wraca i trza było szybko decydować, coby nie dopuścić do tego co wcześniej.
Wetów znaleźliśmy przez marcjannakape (to jej weci) i pojechaliśmy zaraz w pierwszą sobotę października. Przyznam się, że jechałam z duszą na ramieniu, bo jakieś takie miałam niedobre przeczucia (szczególnie, że było to krótko po odjeściu Maniusi od Anki z Gdańska, gdzie nikt sie nie spodziewał takiego obrotu sprawy, a mój wet też mówił, że stan jest taki, że możemy się spodziewać różnych rzeczy). TŻ mi się przyznał, że on też jechał zdenerwowany, bo mu sie jakieś morderstwa kotów w nocy śniły.
Ale wszystko poszło ok

i okazało się, że stan paszczy Lemurka był całkiem dobry - wiec jednak antybiotyk + wcześniejsze czyszczenie dużo dały, bo z tego co wcześniej mówiłam wetowi, to spodziewał się, ze będzie dużo gorszy stan. Przy okazji zrobiliśmy Lemciowi wyniki i tylko wątrobowe ma minimanie pod dolną granicą, ale to tez mógł być wynik tych przejść.
A TERAZ NAJLEPSZE:
w poniedziałek, czyli 2 dni po zabiegu, przyszłam do mamy, bo my juz u siebie mieszkamy i zaczęłam koteczka miziać i słysze, że cośmu w nosku rzęzi. Myslę, sobie, cholera, pewnie spadek odporności, jazda do wrocławia + stres i kot sie zaziębił.

Kazałam mamie go obserwować i osłuchiwac czy cos tam bardziej nie dzieje się.
Przychodze na drugi dzień, znów kotecka miziam i co się okazało - Lemurek nie miał ani kataru, ani zaziębienia tylko on
traktorkował 
O.
Nie pamiętam już kiedy on tak robił co uwidacznia jak go te zęby musiały boleć.