Oj, Beatko. Lońka bidka po prostu nie miała szczęścia...Nie martw się, myślę, że ona po prostu odsypia stres (moja kocica po 2 tyg ucieczce też tylko spała i jadła. Przez jakiś tydzień

wspominam ten czas z łezką w oku
Ale od początku. Powstał pewien spór kompetencyjny
Mianowicie - wczoraj poprosiłam BOżenkę, żeby mi kicię w miarę mozliwości przywiozła przed 13 (Beatka szła na zajęcia) a ja bym kotę po 16 zawiozła do nowego domu. Bozenka powiedziała, ze nie wie, czy da radę.
Więc rano zerwałam się zawieźć męża do pracy żeby mieć samochód i móc w przerwie zajęć wyskoczyć po Lońcię.
Ok 10 Bożenka napisała, że ona sama kotę zawiezie, bo chce sprawdzić domek. Ok. Ale jakoś tak czułam, że mi nie ufa...Pytała np czemu nie zawiozę tam kotki od p.Ireny (były tam maluchy na Gajowej, ale się oddały, zostały 2 kicie ok 4 mcy i jedna starsza)
Ale wiecie - jak mogę zabrać kicię od Beatki i kicię od pani, która nie pomyślała wcześniej o sterylizacji to wybór jest prosty. Zwłaszcza, że od pani wyadoptowało się w sumie 7 kotów, a nie sądzę by chciala nam jakieś maluchy przetrzymać...Poza tym mi leży na sumieniu jak kić u kogoś długo siedzi. Przez Szaraka to prawie osiwiałam
(Co nie znaczy oczywiście, że należy je oddać do stodoły

)
Ale po obszernej wymianie smsów Bożenka zgodziła się, żebym odwiozła kicię.
Kiedy z nią wracałam to kicia wydała mi się podejrzanie grzeczna - spała w transporterze, zamiast się drzeć.
Zajechałam z nia nawet do lecznicy na przegląd - ale wszystko w normie.
Kicia nawet się ożywiła i dała popalić pani doktor.
Potem miała 2 godzinki poczekać u mnie.
Ale zaczęła wymiotować. Trzy razy. I zrobiła brzydką kupę (o ile może byc ładna

)
Więc mi się wszystkie włoski zjeżyły na głowie - akurat w łazience siedziały 2 wczorajsze tygrysy Jurowieckie (p. Danusia jechała dziś na jakiś pogrzeb i musiałam je zabrać rano,żeby się nie zanudziły na śmierć...
Bożenka zabrała Lońkę do lecznicy - kota przebadana na wszystko co możliwe. Mam nadzieję, że po prostu kicia się czegoś nawciągała zbyt łapczywie - nie wiemy w sumie co jadła wcześniej....
Ja w międzyczasie pojechałam nakarmić stado. Pamiętacie kotkę Alę - nasza pierwszą wyciętą kocicę? Serdecznie pozdrawia - straszny z niej grubas
Wracając byłam na sesji foto u p.Ani i Marcyśki - piękna kota. Tylko duuużo mówi. I ma fajnego psiutka:

;

;

;
W międzyczasie dzwoniłam do państwa, którym miałam zawieźć Lońkę- chcieli ją nawet chorą... Ale niedawno stracili kotkę (trutka) więc nie chcialam ich narażać - jeszcze nie znałam wyników. Zresztą chyba lepiej będzie ją jeszcze przez kilka dni poobserwować - dasz radę ,
Beatko?
Do państwa pojechała kicia od Asi - zostały u niej 3 małe drapieżniki (jeden skasował mi palec przy nieudanej próbie odrobaczenia

)
A taka byłam szczęśliwa, że czarnuchy Jurowieckie mnie dziś nie zmasakrowały
Państwo fajni. W kwietniu pod tarasem okociła im się dzikuska. KOciaki podkarmili, rozdali. Jednego zostawili sobie (właściwie sam się zostawił - po prostu wlazł do domu i nie mogli go znaleźć przez 3 dni

) A potem juz został. Ale że było ciepło i kicia wychodziła to się gdzies najadła trutki - nie udało się jej uratować. NO i rozpacz...
Państwo bardzo się ucieszyli z możliwości sterylizacji kotki matki i jej siostry dzikuski.
Mam nadzieję, że kicia będzie szczęśliwa. A Lońci znajdziemy inny super domek. Bidka kocia, naprawdę jest prze-sym-pa-tyczna....
Wsumie chyba dobrze się stało, że zabrałam kicię wczesniej - być może jakbyś Beatko wróciła po zajęciach a pawiki leżały gdzieś skrzętnie ukryte to mogłabyś nie zauważyć. A jednak pawik na powitanie nowego domu to tak średnio zachęcająco
