Dziękuje...
Nie, bólu nie ukoi. Brakuje mi Bisa strasznie, a jeszcze bardziej mojej mamie. Wciąż łapię się na tym, że przy odliczaniu kotów przy miskach rozglądam się za nim, że sprawdzam, czy nie śpi w szafie... ale wiem, że tak już jest. Mama dziś przeżyła szok, bo Mrunia ułożyła się na ulubionym miejscu Felka - krześle za stołem. Jest podobnie umaszczona, bura z białymi łapkami, a przez ostatnie tygodnie nieco się zaokrągliła... Z pewnej odległości, bez widocznego pyszczka, podobieństwo jest uderzające. Ja sama łapię się, że przy odliczaniu krówkowatego Krówka rozglądam się za jego sobowtórem Kociem.
Ale co mogę poradzić. Tak już jest. Pamiętam je, każdego z kolei, i żaden inny ich nie zastępuje. Kocham je za ich odmienność...
A mała Maria Antonina poszalała po pokoju, wmeldowała się na legowisko Mruni i śpi teraz słodko... Gdy próbowałam dobudzić ją na kolację, pięknie uruchomiła motorek, pokręciła się chwilę i poszła spać dalej
Słodka kuleczka...
Mrunia, w ramach protestu, poszła jeść kolację w łazience. Jej wybór

Mam tylko nadzieję, że nie będzie zbyt w nocy rozrabiać.
Jutro postaram się wstawić zdjęcia
