» Pon paź 13, 2008 8:38
Kotka jest absolutnie kochana i bardzo proludzka. Jak wchodzę do łazienki, wyskakuje zaraz z pudła i zdecydowanie ważniejsza od miski w mojej ręce jest możliwość ponadstawiania grzbiecika do głasków i poprzytulania się. Mruczy jak traktor.
Z ufnością powierzyła nam swoje dzieci, możemy zaglądać do pudła, gdzie z nimi siedzi, możemy je brać na ręce. Trochę się tylko denerwuje, jak słyszy kocięce piski z moich kolan - biegnie wtedy sprawdzić czy z małymi wszystko ok. Jest cudowną matką, troskliwą i opiekuńczą - karmi, myje, przytula maluchy. W tej chwili nic więcej - poza ważeniem w celu sprawdzenia czy małe ładnie przybierają na wadze - nie trzeba z nimi robić. A koteczka też jest bezproblemowa. Je stosunkowo niedużo, korzysta z kuwety (czasem zdarzy jej się troszkę pobrudzić podłogę w łazience, bo przez ten zaszyty odbyt bywa, że resztki "urobku" wychodzą razem z kotką z kuwety - ale wystarczy przetrzeć szmatką i po sprawie). I całe dnie spędza z małymi, więc nie broi i niczego nie niszczy.
Ale kotka nie może u nas zostać. Jedyne co możemy dla niej zrobić, to podarować jej jeszcze tydzień na szukanie nowego lokum. Tydzień i niestety ani dnia dłużej. Czy ktoś się zlituje nad młodą kocią matką i jej słodkimi maluchami?
Mam nadzieję, że przez ten tydzień nic złego się nie wydarzy - bo jak pisałam, będziemy teraz wracać do domu jak do hotelu, więc kontroli nad kotką nie będziemy mieć żadnej.
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais