Jana pisze:Mój TŻ znalazł kociaka. Maluszka.
Wyszedł z pracy coś załatwić, widział malucha wbiegającego na ulicę - zainteresował się, ale była w pobliżu matka i jakieś panie, które te koty znały, wiedziały skąd są i generalnie wyglądało na to, że jakoś starają się panować nad sytuacją.
TŻ wychodząc z pracy zadzwonił do mnie, że pójdzie jeszcze sprawdzić czy wszystko w porządku.
Przed chwilą zadzwonił znowu. Jest z maluchem w lecznicy, znalazł go pod samochodem, będą prześwietlać, bo nie bardzo chce chodzić.
Tak trafiła do nas cudna Morelka. Jej rodzeństwo zostało wcześniej rozdane w dobre ręce

Biało-ruda prześliczna kotka, długołapa, z okrągłym łepkiem i słodkim spojrzeniem. Ma ok. 2 lata. Jest ufna, TŻ mówi, że na ulicy podchodzi do ludzi. Pogłaskałam ją, wsadziłam do transporterka - żadnych protestów. Mandarynka ani razu nie poskarżyła się jadąc samochodem czy czekając w transporterze w lecznicy.
Dziś Mandarynka została wykastrowana. Plan był taki, że miała posiedzieć kilka dni w piwnicy Agalenory i potem wrócić "do siebie". Ale to by znaczyło, że wróci na ruchliwą ulicę, gdzie jej córeczka wpadła pod samochód. Pan Sławomir zgodził się ją oddać. Szukamy domu. Szukamy również DT!
Zdjęcia wieczorem.