Strasznie mi szkoda tych maluszków. Nie mogę być dt, w domu chory Ashley, i TŻ, który na razie bezwzględnie na nic nowego się nie zgodzi.
Kocurek wszedł do przykrytej płachtą klatki, pełnej przynęty (kurza pierś i wątróbka), dostawionej do przykrytego płachtą trabnsporterka w którym głośno płakała siostrzyczka.
Plakała tak głośno, ze usłyszałam ją kilkadziesiąt metrów dalej, idąc Białobrzeską
Miejsce akcji nie wyglądało optymistycznie. Pelno ludzi, gapiów, no i oczywiście masa samochodów. Przyznam, że potwornie bałam się, że wystraszony maluch, schowany pod podwoziem auta wyskoczy wprost na jezdnię, pod rozpędzony samochodod...
Jana, one były dzikie.
Ale tylko przez chwilę, grunt to pierwszy kontakt z człowiekiem i dobre fluidy
Tak bardzo mi ich szkoda.
Takie maluszki-okruszki
