Leczyć na pewno bo ma załzawione oczka, cały jest roztrzęsiony i przemarznięty

Ale głosik ma czysty, to jest wczesne stadium choroby, gdyby wziąć się za to teraz nie potrwałoby to długo. Tak myślę czy by się z nim do wetki nie przejść, ale nie wiem czy to ma sens jeśli on siedzi na dworze? Za którymś razem może mi się nie dać złapać bo będę mu się kojarzyła z nieprzyjemnymi zabiegami. Co o tym myślicie?
Dziś rano krówek dla odmiany siedział na dachu garażu sąsiada. Jeszcze go nie zobaczyłam, a on już donośnym miaukiem dawał mi znać, że mnie widzi i że na mnie tam czeka... Nałożyłam kotom jedzenia, przyssał się do miseczki, ale ledwie zaczęłam iść w przeciwną stronę zostawił wszystko i pobiegł za mną z płaczem. Serce mi pęka
