już jest pięknie,świeci słońce i tęcza mieni sie cudnie ...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw sie 21, 2008 11:15

Dzień dobry:)

Jak miło Was przeczytać :)

Powiem tak, dziś minia jakby ciut mniej bolesna... i co do dej pory nie miało miejsca - podwija stópki ... tym bardziej jak wezmę swój palec położę na poduszeczce to tak jakby chciała go objąć palcami...
Oczywiście nadal niezadowolona z przekładania aczkolwiek już nie taaak bardzo jak ostatnio...

mogę podac Wam wczorajsze wyniki:
glu(glukoza) 113
K(potas) 4,01
UREA 85,4
CREA 0,721

podał jej tak jak pisałam cocaeboxylasum i to drugie.. nie wpisane a jedynie pod spodem discus compros(albo coś w tym stylu).

Nivalin słyszałam o nim... spytam ...

Co ma wisieć nie utonie...chcę mieć tylko przeświadczenie,że zrobiłam dla niej co w mojej mocy...i nie zawiodłam jej...

Minik

 
Posty: 1843
Od: Wto cze 24, 2008 12:50
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw sie 21, 2008 11:42

Co do Cocarboxy, bolesna ponoć, człowiekowi można podawać z odrobiną Lignocainy. Nie wiem, jak u kota...

Pozdrawiam.
ObrazekObrazek
Obrazek

dora750

Avatar użytkownika
 
Posty: 6854
Od: Wto cze 25, 2002 21:30
Lokalizacja: Wielka Brytania

Post » Czw sie 21, 2008 12:37

bolesne... ale do przeżycia 4 lata temu tez dostawała... :) damy radę ! co nas nie złamie to wzmocni :D

muszę powiedzieć, ze znosi baaardzo dzielnie!

Zawsze powtarzam, ze to twardzizna!

Minik

 
Posty: 1843
Od: Wto cze 24, 2008 12:50
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw sie 21, 2008 12:41

Minik pisze:bolesn

Zawsze powtarzam, ze to twardzizna!


Po kimś to ma :twisted:
ObrazekObrazek
Obrazek

dora750

Avatar użytkownika
 
Posty: 6854
Od: Wto cze 25, 2002 21:30
Lokalizacja: Wielka Brytania

Post » Pt sie 22, 2008 13:18

:) ha to raczej ja się uczę od niej...

wiecie co znów sikamy znaczy posikujemy... rano zrobiła sik w pościel wiem,że nie chciała... gdzieś od 6.30... sika i sika...i sika ... po trochu...to mniej pozytywne...

jedyne pozytywne,że dziś trzymając ja pod pachy zauważyłam porządne podciągnięcie nóżek tylnych do brzuszka 8O jestem osłupiała...to było piękne :)

Minik

 
Posty: 1843
Od: Wto cze 24, 2008 12:50
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt sie 22, 2008 17:08

:ok:

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

Post » Sob sie 23, 2008 22:18

piątek późne popołudnie mina na mojej twarzy raczej niewesoła...(czyt. bliska zawału) kocie siuski wydają mi się coraz ciemniejsze a o ich zapachu nie wspomnę...
biorę telefon dzwonię,że wygląda tu u nas niezbyt, mocz śmierdzi w całym mieszkaniu chociaż kocia nie żeby sikała pod siebie...zmusza się do każdej kropelki moczu... wyciska z trudem...albo z łatwością kiedy naciskam na jej pęcherz...
pytam co robimy, bo chyba zawał ja mam murowany!pada odpowiedz, proszę zakupić pojemnik i łapać co się da...ok idę do apteki...wracam naciskam i leci...to co wleciało do pojemnika, sama nie wiem jak nazwać...ciemnobrunatna ciecz, mętna,ze smugami- albo coś w ich rodzaju,gęsta- przynajmniej na oko, o niesamowicie słodkawo śmierdzącym zapachu tak intensywnym jakiego w swoim życiu nie czułam...
pomyślałam, matko chyba wszystko wysiadło...przerażenie i rozgoryczenie te dwa uczucia dusiły mnie!
klatka w dłoń, ledwo męż za progiem z pracy ja już gnam go do lecznicy...
tam już czekali na nas...
mocz po utrzęsieniu w maszynce miał chyba centymetr brązowego osadu!

ale nic to ph jak zwykle w normie czyli 6 :)
niepokojące jedynie leukocyty
zero cukru, bilirubiny...ani żadnych szczawianów czy tych drugich na sss..safi...no nie ważne w każdym razie ,żadnych kryształów, minerałów etc..

do leczenia włączono jej antybiotyk Emioxil...

stan nad wyraz zapalny...
dziś już tak śmierdzące siuśki nie były...ale chyba nie zapomnę tego smrodku!!!słowo daję, nie żebym była obrzydliwa,ale powalało dziwnością!
po pierwszym sztachu człowiek wiedział,że jest coś niedobrego...

kicia czuje się całkiem znośnie, pokazała p.doktor jak się robi rowerek nóżkami :) w pozycji boczno-leżącej...
co muszę powiedzieć bardzo tę drugą ucieszyło...
teraz mamy tablety do środy a w środę kontrola i powtórka z cocarboxylazy :) aczkolwiek Minia znosi z iście stoicką minką ten specyfik :)

Minik

 
Posty: 1843
Od: Wto cze 24, 2008 12:50
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob sie 23, 2008 23:35

Podziwiam cie, ja bym już dawno zeszła na zawał :(
:ok:

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

Post » Pon wrz 08, 2008 7:40

Jak się czujecie. Co słychać u Was

Hannah12

 
Posty: 22929
Od: Czw sie 11, 2005 11:57

Post » Wto paź 07, 2008 23:15

Witam Was!
Na początek przepraszam za swoje zniknięcie,ale zmusiły mnie do tego smutne okoliczności rodzinne.
Chciałabym Wam wszystkim podziękować za wsparcie, wszystkie sowa otuchy oraz dobre rady.
Jak to zawsze podkreślałam dzięki Wam było łatwiej znieść te trudne chwile.

Moja ukochana Minia walczyła bardzo dzielnie do samego końca trzymała się kurczowo pazurkami mnie... dziś o 21.50 odeszła w moich ramionach za "tęczowy mostek" gdzie jest wolna od wszystkich cierpień...w moim sercu będzie zawsze przy mnie...chce wierzyć,że jeszcze kiedyś się spotkamy i znów powiem jej ,że kocham ją do całkowitego wariowania w całym kosmosie i wszechświecie...powącham smrodkujące stópki i będę pijana ze szczęścia!!!
(*)

Minik

 
Posty: 1843
Od: Wto cze 24, 2008 12:50
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro paź 08, 2008 6:36

Tak mi przykro Minik :cry:

Bardzo mi przykro :cry: :cry: :cry:

Rączki mi troszkę opadły teraz :(

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

Post » Śro paź 08, 2008 6:58

bardzo mi przykro :(

tak o kicie walczylas :(

Etka

 
Posty: 10169
Od: Nie wrz 24, 2006 11:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro paź 08, 2008 7:15

Żegnaj dzielna Kiciu \*/
Obrazek

Każda przykrość nas dotyka, tylko niektóre szczególnie.

Amika6

Avatar użytkownika
 
Posty: 10614
Od: Śro sty 24, 2007 18:48
Lokalizacja: Chełm (Lubelskie)

Post » Śro paź 08, 2008 8:19

Śpij Kiciu spokojnie [']

Minik bardzo, bardzo mi przykro...
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Śro paź 08, 2008 21:51 musiałam to napisać...

...dzień bez NIEJ jest straszny...

... noc ...każda pobudka to puste miejsce na naszej wspólnej poduszce...i straszny ból...
śniła mi się za każdym razem kiedy przysnęłam...wiem,będzie... jest przy mnie,dała do zrozumienia,że nie odejdzie...

sen był taki :

przyszła nieśmiało łasząc się o moje nogi jak dyby nigdy nic...
ja wiedziałam,że muszę JĄ zanieść do innego domu.
Kiedy tam dotarłam byłam zdziwiona,że ten dom choć w samym środku zgiełku miasta jest jednocześnie lekko na uboczu i nikt go nie zauważa..?... weszłyśmy do niego, Minia leżała na mojej ręce a raczej całej długości przedramienia mocno się trzymając...panowała tam cisza,wszędzie było kremowo i przytulnie ....wiedziałam,że są w nim lokatorzy...z jednego wyszedł nam na spotkanie labrador, a z drugiego jacyś ludzie - ja zaczęłam JEJ tłumaczyć, że muszę JĄ tu zostawić...ale ONA za żadne skarby nie chciała tam zostać...i tak jak kiedyś pdczas zabaw trzymając się wszystkimi łapkami mojego przedramienia - mimo strząsania nie chciała mnie puścić...
Wtedy spojrzałam na NIĄ i powiedziałam dobrze nie zostawię Cię tutaj a ONA w jakiś dziwny sposób powiedziała mi,że zostanie ze mną! Kiedy
przestałam oponować zgadzając się na wspólny powrót do domu, poczułam JEJ zadowolenie !

Nie wiem co myśleć - może to moje urojenia, podświadome roszczenia życzeniowe...?
Myślę ,że mimo starań wiele razy dałam ciała...i mogłam zrobić więcej!
Te myśli są najgorsze...
Co do Wetów powiem Wam tak słuchajcie swojej intuicji - nie dajcie sobie wmówić tak jak ja ,że nic się nie dzieje skoro czujecie gdzieś w głowie,sercu,że coś jest nie tak!!!
Ja dałam sobie parę razy wmówić,uśpić niepokój,który alarmował! A czas płynął nieubłaganie...choroba po cichu wyniszczała...

Od LOSU dostałyśmy szansę na 8 miesięcy!Wciąż mi JEJ mało...i mam niedosyt - ani przez moment nie miałam dość wspólnych nawet mało romantycznych codziennych czynności.
Kilka dni przed śmiercią mimo jakiegoś stopnia zaniku mięśni próbowała wstać na tylne nóżki,starała się też nimi jak najwięcej ruszać...
dziś wiem ,że żadnego nowotworu kości nie było a jedynie odnowienie tej kontuzji sprzed lat (ucisk na nerw) wykazało to kolejne zdjęcie RTG.

Pustka, ból, ocean łez sama nie wiem co jeszcze we mnie teraz jest... reszta to odległe abstrakcje...

Kociaki brykają po mieszkaniu, reszta kotów jakaś zaczarowana cicha... Ona nr 1 chyba wiecie o czym piszę z żadnym nie weszłam na taki poziom relacji i porozumienia...do samego końca...
Ten sen przyniósł mi dziwny rodzaj spokoju takiego wyciszenia choć BÓL rozdziera mi gardło!

Innym tematem jest pochówek co robić ze swoim ukochanym PRZYJACIELEM po śmierci?

Minik

 
Posty: 1843
Od: Wto cze 24, 2008 12:50
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: PortaMrs, puszatek i 76 gości