Bura... i inni - potrzebny DT dla trzech maluchów - Kraków

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto paź 07, 2008 8:49

Współczuję strasznie lamblii, bo my też staramy się to cholerstwo wybić (mają je oba moje koty), ale jesteśmy dobrej myśli, jak nie podziała aniprazol, to może podziała sumamed a jak nie sumamed, to zastosujemy tajną broń o której wyczytałam ostatnio w internecie 8) . Co do przytulaśnej kotki, to ja w okolicach 14.10 będę miała kontakt z Panią, która jest straszną kociarą i z takim towarzystwie się również zadaje:D , więc jak coś to popytam o kociczkę, tylko napisz coś więcej na jej temat (masz może jakieś foto?) Pozdrawiam
Obrazek Obrazek
Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los

Brackish

 
Posty: 242
Od: Wto sie 24, 2004 17:13

Post » Wto paź 07, 2008 8:57

O matko tego się bałam. Nie wiem co napisać.
U mnie dzieciaki bez kłopotu. Dla nich ważne jest jeść, spać i bawić się. I tak w kółko z przerwą na kuwetę. Matka do tego już nie jest potrzebna. Brackish zdjęcia kotki są na poprzedniej stronie. To bura panna z białym żabocikiem, białym czymś majtkopodobnym i białym futrem pod pachami. Jak się wybije życie wewnętrzne to futro bedzie śliczne. Ona jest dobrze odkarmiona, bo karmicielka z tego terenu zostawia bardzo dużo jedzenia. Martwię się o nią. Klatka, zabranie dzieci, brak towarzystwa to dla niej masakra.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto paź 07, 2008 9:39

Ja to jednak ślepa jestem :oops: Jak tylko będę miała kontakt z tą Panią, to dam znać (niestety jeszcze zostało trochę czasu), ale mam nadzieję, że jakoś pomoże.
Ewa a u Ciebie koty mają tak dobrze, że tego typu myśli nie powinny Ci przychodzić do głowy, sama chętnie bym się do Ciebie wyadoptowała (nawet do klatki) :wink:
Obrazek Obrazek
Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los

Brackish

 
Posty: 242
Od: Wto sie 24, 2004 17:13

Post » Wto paź 07, 2008 9:47

Brackish, wiesz, jak to jest - z każdym następnym kotem jest coraz gorzej. Moja granica to max 10 kotów, powyżej tej ilości zaczyna się odpuszczać wiele ważnych rzeczy. Burasia jest 11. :(
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Wto paź 07, 2008 17:53

Burasia smutna - jest troszkę lepiej, bo głaskana leciutko ugniata, ale jak wchodzę do garażu, to kota siedzi w kuwecie. Mięsko stoi, polizała trochę serka i saszetkowej galaretki, po wierzchu. Czyszczenia uszu się boi, wzięta na kolana sztywnieje ze strachu. U Sylwki wyluzowana leżała na podłodze, chodziła po łazience, zajmowała się dziećmi. Czyszczenia uszu też się nie bała. Tu jest zupełnie odcięta od świata i od bodźców. :(
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Wto paź 07, 2008 22:06

Dużo się kocince zwaliło na głowę, łapanka, przeprowadzki, rozłąka z maluchami... Będzie lepiej, na pewno, byle szybko :ok:

Rustie

 
Posty: 2395
Od: Wto paź 21, 2003 6:11
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro paź 08, 2008 8:24

Mam nadzieję, że kicia trochę wyluzuje. Wczoraj wzięłam dla niej aniprazol i już od jutra można zacząć bić lamblie. Jeszcze trzeba w to wpasować bicie izospory i sterylkę. Oby kota nie wpadła w depresję. To bardzo towarzyskie kocisko. Dzieciaki to zupełny luz. Boją się jedynie wirowania pralki (nie wkładam ich do niej :twisted: ). Jedzą, kupkają (idealnie - coś mało aktywna ta izospora i dobrze), roznoszą łazienkę. Nie chcą dranie pić conva i tylko śmietana się liczy. Mała niewiarygodnie mruczy. Urządziłam im wczoraj seans głaskania. Ale było bosko - dla nich bo ja się gimnastykowałam w małej łazience. Gruby wczoraj jakby kichał ale chyba mu przeszło (przeszło na mnie, bo mnie teraz rozkłada). Mają troszke zaczerwienione oczka. Kropię betadiną i się poprawia, bo rano nie było spiochów. Dzisiaj wyjeżdżam do piątku. W domu zostaje moja młodsza siostra z chłopakiem (to mi akurat zupełnie nie pasuje bo im więcej ludzi tym gorzej o rygor higieniczny). Nie mam wyjścia. Zrobię im wykład i będę liczyć że się uda.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro paź 08, 2008 10:25

Kota w nocy zjadła całą wołowinę, poprawiła serkiem bieluchem, czyli tak tragicznie nie jest. Feliway w gniazdku, RR w serku bieluchu. Niestety, malutka siedzi stale w kuwecie - jak zaczynam ją głaskać, to wychodzi i mruczy, a potem znowu wraca. Schronisko. Bezduszny azyl. Stres i samotność. Wiem, że dla wielu to zupełnie normalne, że tak się robi i z czego tu robić problem. Ale ja tak działać nie potrafię. :?
Kot potrzebuje człowieka do głaskania i bliskiego kontaktu, nie klatki w pustym pomieszczeniu. Inaczej choruje i umiera...

Cholerne, parszywe pierwotniaki krakowskie. Specyficzne, endemiczne, oporne na wszystko. Mam obsesję, że nawet jak wyleczymy te nasze koty, to i tak będą w każdej kałuży, na każdym osiedlowym chodniku, w każdym nowym tymczasowym kocie. I wszystko zacznie się od nowa.
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Śro paź 08, 2008 21:48

Dojechałam do Szczyrku. Ale cisza. Zero biegających futer (ciemno było przed hotelem ale na wszelki wypadek nie będę się jutro rozglądać :wink: ). Jak ja usnę w takich warunkach? Telefon na linię frontu wykonany. Małe żyją i roznoszą łazienkę. Przed wyjazdem zrobiłam im full service. Jak długo to poświerzbowe badziewie będzie im wychodzić z uszu? Gruby ma tego najwięcej. Biedny jest, bo uszka ma aż czerwone w środku.
Z tego wszystkiego zapomniałam napisać, że tym razem tata złapał dwa pozostałe bure działkowe. Druga dziewczynka złapała się w poniedziałek (już po zabiegu) a chłopak dzisiaj. Noc będzie musiał spędzić w domku w klatce a jutro pozbędzie się pomponów. Plan wykonany. Moja rodzinka stanęła na wysokości zadania. Sama się dziwię, że mi się udało ich na to nakręcić :twisted: . Tata oporny był a tu taki sukces :wink: . Bury chłopak był strasznie cwany. Wyjadał jedzenie a nie zatrzaskiwał klatki. Chyba muszę dla taty ufundować puchar.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw paź 09, 2008 13:44

Kićka już lepiej. Zjadła mięso, chrupie suche, leży już obok kuwety. Jeszcze nie na kocyku, ale poprawę samopoczucia po tym widać. Pomiaukuje na widok wchodzących do garażu, wywala brzuchol do miziania i mruczy. Najwyraźniej czyszczenie uszu uznała za zabieg sprawiający ulgę, bo ugniata na kolanach i mruczy. W ogóle, to absolutnie kochana, przytulasta, słodka, przyjazna kotenia jest.
Komu bure cudo?

A z tym jej świerzbem to zupełnie nietypowa historia. Gdyby nie to, że w tym gabinecie jest "w standardzie" badanie uszu wziernikiem (a znam bardzo polecane lecznice, gdzie kotu co najwyżej zagląda się do ucha gołym okiem i na podstawie koloru stwierdza jego stan), to nikt by tej koteczki o świerzba nie podejrzewał. Nawet te płatki wydzieliny, które się jej teraz z ucha odrywają, mają kolor skóry. A ohydne, białe świerzbiory łaziły we wnętrzu ucha i były doskonale widoczne, aż otrząsało.
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Pt paź 10, 2008 16:54

Jak się dziś miewa wesoła gromadka?? :D
Obrazek Obrazek
Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los

Brackish

 
Posty: 242
Od: Wto sie 24, 2004 17:13

Post » Pt paź 10, 2008 21:29

Wróciłam z wyjazdu. Omal nie ukradłam spod hotelu pieknej, niewiarygodnie miziastej szylkretki, pakującej się na kolana i bosko mruczacej. Na szczęście obsługa hotelu mi wytłumaczyła, że kot nie jest bezdomny i odprowadza właścicielkę do pracy.
Maluchy w świetnej formie ale z uszu ciagle wychodzi sporo. Gruby ma aż drobne ranki w uszkach. Chudy i dziewczynka już prawie super ale jak się głębiej pogrzebie to ciągle wyłazi poświerzbowe badziewie. Gruby i chudy jakby rośli :wink: . Tacy się robią bardziej długaśni, buzie też dłuższe. Tylko dziewczynka jest słodką kuleczką. Boska jest. Nie mogę się na nią napatrzeć. To moja faworytka :D . Zastanawiam się czy miziastość się dziedziczy. U nich to jak wyssane z mlekiem matki. Wystarczy dotknąć a włączają traktorki, masują łapkami, wyginają się dopasowujac do ręki. Cudowne kociaki. Zazdroszczę przyszłym właścicielom. Odrobaczanie jeszcze trochę potrwa i szkoda mi ich. Muszą siedzieć w łazience. Gdyby nie to to bym chyba miziała ich bez końca i słuchała mruczenia na trzy małe gardziołka.
Od czasu do czasu któreś kicha ale nic więcej się nie dzieje. Oczka kropię świetlikiem i betadiną właściwie profilaktycznie. Nic złego się nie dzieje ale miały czerwone spojówki. Dostają biostyminę i coś jeszcze czego nazwe zna Nordstjerna. Oby dotrwać do szczepień.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob paź 11, 2008 21:12

Mała mruczy przy czyszczeniu uszu 8O . Ale jest cudowna. Jak przerywam głaskanie to wyciąga łapki i łapie za ręce aby jeszcze miziać. Przekręca się na plecy i wystawia brzuszek do głaskania. Tak jak jej mama. Kto chce? Szybko domku się zgłaszaj, bo nie oddam :wink: . Nie mogę się doczekać aż będzie można je wypuścić. Kaśka też nie może. Koczuje pod drzwiami, gapi się przez kratkę i gada.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto paź 14, 2008 8:20

Ale tu cisza. Skoro tak to sama coś wyskrobię abyście nie zapomnieli o burej rodzince.
Małe rosną i strasznie bałaganią :wink: . Nie mają niestety dużo miejsca do biegania w mojej malutkiej łazience. Jest ciepło więc codziennie przez chwilę wietrzę je wystawiając w transporterze na parapet. Innej możliwości pokazania im słońca nie mam :cry: .
Wczoraj dostały aniprazol a po nim parafinę (drugi raz dzisiaj rano). Udało mi się ich przekonać do picia convalescence a właściwie lekko oszukać. Nie wiem dlaczego conv sam jest ble a conv z kleikiem ryżowym jest pyszny 8O . Wsuwają wszystko aż miło patrzeć. Cała trójka niewiarygodnie mruczy. Jak wchodzę do łazienki to brakuje mi trzeciej ręki. Miziają się, przytulają, nadstawiają brzuszki i łapetynki. Fajne dzieciaki. Chudy to zbój. Wchodzi gdzie tylko może, skacze do wanny, wspina się po ręcznikach, jest bardzo aktywny. Przypomina mi Benia. Cała trójka jest pięknie pręgowana (burasięta Burej miały malutko prążków). Gruby (już nie jest gruby bo się bardzo wydłużył :wink: ) jest najspokojniejszy (o ile takie pojęcie ma zastosowanie :wink: ). Taki najbardziej zrównoważony. Jest największy i ma największą łepetynę, więc może w myśl teorii Rustie jakiś zalążek mózgu już mu urósł?
Otosol do czyszczenia uszu "wypalił" mi farbe na pralce 8O to pomyślałam, że im kupię coś innego do czyszczenia. Zakupiłam emulsję Ami-wet. Skutek jest taki że mają w uszach ogień. Zawiesiłam czyszczenie bo im się porobiły ranki i małe piszczą. Musi się to wygoić. Chyba mają na to coś uczulenie :cry: . Buu a mała i chudy mieli już bardzo ładne uszyska. Może to też wina kropli na świerzba. Sama nie wiem.
Nie wybiegam za daleko w przyszłość ale naprawdę nie wiem czy dam radę się nimi zająć długo. Nie wiem jak rudy zareaguje jak już będzie można je wypuścić. Teraz oboje z Kaśką fuczą ale to nic dziwnego. Chyba poczuli zagrożenie, bo bardzo mnie kochają :twisted: . Zaniedbuję ich, bo sporo czasu spędzam w pracy i w łazience. Wrzucam jedzenie do misek i znikam (nie mogę pilnować kto je z czyjej miski i ile). Skutek jest taki, że Zenek strasznie przytył. Wczoraj jak go podniosłam to naprawdę się przestraszyłam. Jak szybko nie zrzuci troszkę to będzie katastrofa.

I teraz najważniejsze. Z dzieciakami może sobie jakoś poradzę ale ich mama potrzebuje domu. Nie może być długo u Ewy w klatce w garażu, bo dla niej to katastrofa. Może po biciu lamblii i kokcydiów ktoś by mógł ją wziąć na normalny tymczas z głaskaniem, przytulaniem i zabawą, gdzie mogłaby doczekać do sterylki. Błagam, bo szkoda kocicy. Jest ufna i urocza. Nie straćmy tego.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro paź 15, 2008 7:55

No to monologu ciąg dalszy, bo mamy za sobą jeden gigantyczny sukces :wink: .
Chudy, ten mały najlżejszy okruszek (2-ego października ważył 70dkg) przytył 35 dkg 8O i waży 1.05kg. W szoku jestem i ja i wetka. Tym samym dogonił dziewczynkę, która przytyla 20dkg i waży również 1.05kg. Gruby waży 1.1kg.
Niestety ta masakra w uszkach się potwierdziła. Uszka są przekrwione również w środku. To chyba uczulenie. Odstawiamy dotychczasowe preparaty tym bardziej że świerzb ma się nieźle. Teraz będzie atecortin i crotamiton a jak to nic nie da to za 10 dni Advocate (wczoraj były jeszcze chyba troszkę za małe - od 9-tego tygodnia życia). Poza tym są niemal zdrowe. Chudy ma lekko czerwone oczka (do kropienia) a dziewuszce leciutko coś słychać w gardziołku. Jak wszystko bedzie OK to w niedzielę dostaną pierwszą dawkę baycoxu (bijmy kokcydia) a po kilku dniach pierwsze szczepienie. Potem odetchnę, zrobię badania kupala, które wyjdą idealnie :wink: i maluchy pojadą do swoich domów.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Beanie, Google Adsense [Bot], kasiek1510 i 1442 gości