Tweety pisze:Zadzwoniła dzisiaj pani, która rehabilitowała się przez miesiąc na Modrzewiowej. Nie za bardzo jej to wyszło, bo targała tam codziennie po kilka kilo jedzenia dla kotów. Część z nich wygląda przyzwoicie ale część to juz agonia, chodzące kręgosłupy z wydętymi brzuchami, zaropiałe do granic możliwości, duszące się tą ropą. Pani ostatnio zabrała ze sobą kotkę z gnijącym ogonem, z której lała się brunatna ciecz. Kociczka głaskana rozmruczała się i nadstawiała łepek. W Krakvecie, zebrało sie konsylium i zadecydowało o uśpieniu, diagnostyka wykazała m.in. olbrzymie guzy na wątrobie a kocina była tak słaba, w takim stanie, że nie przetrwałaby leczenia. Część kotów wygląda tak samo. Możliwe, że pomoc będzie polegać na załapaniu, diagnostyce i podjęciu takich wrednych decyzji, mam nadzieję, że jednak część będzie można wyleczyć. Pani oferuje pomoc finansową i w łapance. Nie dysponuje samochodem ale dysponuje czasem. Zdrowe będą do ciachnięcia. Czy są jacyś ochotnicy? Ja spróbuję uzgodnić z odpowiednimi ludźmi ze szpitala możliwość ustawienia budek dla kotów, bo one tam siedzą na deszczu, nie ma żadnego miejsca aby się schronić. W robienie budek ubiorę mojego TŻ, bo on siedząc teraz w domu jest dręczony przez wyrzuty sumienia, że jest bezużyteczny i że zwalił wszystkie obowiązki na mnie
ojojoj, co to za nowości
szkoda kici...
JA tak sobie dzis pomyślałam, i serce mi pekło, ze na Wenecji są dwie kotki z maluchami, 20 biednym chorych dorosłych kotów, no i jeden młody, który przeze mnie stracił oko, przeze mnie, bo nie złapałąm go jak mogłam.
Miałam go w rekach, tylko mi się wyrwał... aż mi sie chce płakać.
Okropnie mi z tym.
nie zdazyłam złapać mamy Feliksa i bandy do sterylki, mama Tommiego też na wolności.
tyle nie zrobiłam.
U Mueller jest nadal natracana przez nią grubaska, a ja nie byłam tam już ponad tydzień
