Wczoraj byłam z Kaśką u Albina. U nich domu chyba nikogo nie było, więc miałyśmy wracać, ale natknęłyśmy się na Albina, który po chwili się pokazał. Na początku od nas uciekał, potem dał się wziąć na ręce i głaskać, ale ogonem dawał znać, że jest niezadowolony, więc go puściłyśmy. Wydaje się, że wszystko jest z nim ok, ale zdjęć nie mam, bo nie miałam przy sobie aparatu, zresztą byłyśmy tam może z 5 minut. A, i tamten strup mu zniknął.
