Stefanek żyje, ciężki ten katar ale się trzyma. Ma w środku dużo wydzieliny, która go poddusza ale prześwietlenie, które dzisiaj robiliśmy nie wykazało zajętego worka osierdziowego, więc choć stan jest ciężki ale nie tragiczny, dzisiaj znowu lekarz zmienił mu antybiotyk. Znowu ma założoną sondę donosową, przez którą go karmię convalescencem.
Musiałam kupić dla mojego Michała Zylexis, bo zaczął kichać, mam nadzieję, że inne koty się nie pozarażają (kupiłam na zapas jeden Zylexis).
Codziennie jestem u weta i dzisiaj niestety musiałam zapłacić kartą kredytową, bo skończyły mi się środki.
Dopóki jest nadzieja, dopóty będę walczyć o Stefka, niezależnie od kosztów, trudno, czasami tak bywa, jakoś przetrzymamy. Potrzebujemy dużo ciepłych myśli żeby stan Stefcia w końcu zaczął się polepszać.
Ps. w czasie ostatnich wizyt zauważyłam, że sporo kotów choruje na kk, epidemia jakaś?