Niedługo 11 październik, dwa lata temu 11 października byłam najszczęśliwsza na świecie, przygarnęłam Tomiczka.
Wiem monotematyczna jestem, Tommy żył tylko do 2 listopada
Pewnie pukacie się w głowe, przecież nie mi pierwszej umarł kotek...
Ale ja od tego czasu caly czas w dzień i noc, w kościele, w sklepie, podczas rozmowy z kimkolwiek myśle o nim, szukam go wszędzie na allegro, w zoologach i tu na forum. Szukam kota, ktory w jakimś stopniu będzie mial coś z Tomiczka i wiem, mój mąż też się już z tym pogodził, że jak się taki znajdzie to rozsądek nie będzie miał nic do powiedzenia. A jeżeli będzie miał to znaczy, że to nie ten kić którego szukam.
11 października przygarnęłam Tomiczka, wtedy był mecz na Stadionie Śląskim teraz też jest tam mecz, wiem to paranoja ale wtedy chodziłam z Mikim na Różaniec i niefortunnie się modliłam aby Bóg zabrał ode mnie ból związany z chorobą Tomika, skończył się miesiąć, skończył się różaniec i Tommy zmarł. Cały czas mam wrażenie, że moja niefortunna modlitwa została wysłuchana. Teraz też chodzimy na Różaniec pewnie nie trudno odgadnąć o co się modlę.
Sorry, taka czasami jestem
