Ojej, Kinya, taka dobra wiadomość po serii strasznych.
Tak się cieszę - przecież tak naprawdę tylko dzięki Tobie i Twojemu DT udało się uratować rodzinkę. Ale ja i tak odetchnę z ulgą dopiero za jakieś dwa tygodnie, jak malutka będzie zdrowa. Odpukać.
No i domek oczywiście zapraszamy na forum.
Tekst o białoruskiej lodówce - bezcenny.
Piskunek nadal siedzi u nas, stale pokichuje, nie może się doleczyć po tym szczepieniu. Jak tak dalej pójdzie, to wymaz będzie konieczny, mamy już nawet skierowanie. Domek na nią czeka, ale w takim stanie nie może pojechać, bo będzie jeszcze gorzej. W tym tygodniu w planie była wizyta kontrolna, ale nowe tymczaski u Sylwki pokrzyżowały te plany. Oswaja się powoli - codzienne podawanie tabletek bardzo jej pomogło. Nadal uchyla się przed ręką i rozpłaszcza, ale pogłaskana mruczy i pręży ogonek. Niestety, musi być izolowana od naszych pierwotniaczków - z konieczności siedzi w klatce (największym kennelu, jaki mamy). Jest takim "kotem na rozdrożu" - już nie dzikus, jeszcze nie kot oswojony.