Staram się wrócić po urlopie do "żywych"

Na razie wychodzi mi to marnie, zwłaszcza, że Grzesiek się pochorował
Cały czas myślałam o Gabrysi, tęskniłam. Wiem, że Dziewczynom w Fundacji jest bardzo ciężko, dom dla Gabrysi jest bardzo, bardzo potrzebny. Nawet tymczasowy.
Gabrysia była mi bliższa jeszcze przez Zdrojka. W drugim tygodniu mojego urlopu byłam w Kotlinie Kłodzkiej. I oczywiście "znalazłam" kota. Mały Zdrojek (bo z Lądka Zdroju) miał ok. 4 miesiące. Był śliczny, mruczący i... i po wypadku. Według weta jakieś 3 tygodnie wcześniej Zdrojek był potrącony przez auto. Nie wiem jak tyle przeżył. Od miednicy do końca kota była jakby totalnie osobna część, zupełnie bezwładna. Wiozłam na gwałt Zdrojka w środę do Opola. Niestety po 3 zdjęciach rtg i dokładnym badaniu okazało się, że nie ma jak go ratować. W tylnych łapkach nie było już mięśni, zwieracze żadne nie funkcjonowały, tył Zdrojka był dosłownie "bez życia". Wspólnie podjęliśmy decyzję o jego uśpieniu

Byłam z nim do końca, trzymałam go jak zasypiał. Mam nadzieję, że jest teraz szczęśliwy, zdrowy i bryka za Tęczowym Mostem. Dziś mija tydzień. Nie chcę więcej takich rzeczy, nie znoszę tego psychicznie
Mały Zdrojku [*] bądź szczęśliwy. Zrób to dla mnie...
Bardzo Was proszę pomóżcie znaleźć dom dla Gabrysi. Ona musi opuścić klatkę, trafić do domu. Panią Alę w Fundacji też trzeba ratować... Gabyś i Merlin zajmują jej kupę czasu, czasu którego ona nie ma
