Ależ mi opasłą lekturę podrzuciłaś
Właśnie czegoś takiego szukałam i nie mogłam znaleźć.

Dzięki
Na razie Zu nie wychodzi wcale. Tydzień temu płakała strasznie pod drzwiami, choć z powodu choroby ledwo się na nogach trzymała. A teraz wygląda na pogodzoną z losem... Apetyt już jej wrócił i to podwójny

i trafia bezbłędnie do kuwety. Może obędzie się bez wypuszczania w przyszłości...? Zobaczymy jak to będzie się układać.
Co do Mrucha, to na razie nie potrafię mu odmówić. On jest taki szczęśliwy na dworze jak ma np. możliwość wytarzania się w ziemi... Ostatnio preferuje mieszankę piasku z cementem...

(Może poświęce się i postawię mu pudełko z taką mieszanką w domu...)
Ale założyłam szlaban na nocne eksapady. Po kolacji - wychodzenia nie ma, i żadne wycie nie pomoże
Mruchu (w odróżnieniu od Zuzy), często przybiega na wołanie, ale nie zawsze. Wprowadziłam smakołyki w nagrodę (dzisiaj dopiero przeczytałam, że inni też tak robią...) Mam nadzieję, że nasz łakomczuszek szybko dojdzie do wniosku, że nie warto oddalać się od domu...
Lecę czytać dalej. Całkiem możliwe, że u nas też się uda się uszczelnić ogrodzenie ogródka (nawet nie wiedziałam, że można) i przyznam, że ten pomysł wydaje mi się lepszy niż woliera...