Gosiu, Jacka trzeba bronić. On sobie nie do końca radzi. Dużo ostatnio myślę, obserwuję. Jack się boi. Czasami reaguje tak, jakby był kotem bitym

Zbliżam się z wyciągniętą ręką, on kładzie uszy po sobie, buczy, gdy go dotykam. To buczenie towarzyszy nam praktycznie cały czas, z przerwami dłuższymi, ale jest praktycznie codziennie. A może mnie się tak boi przez te zabiegi ciągłe wokół niego?
Jack mało je, waga nam się zatrzymała, dziś pokazała 3,4kg.
Jack większość dnia przesypia, w legowisku, wtedy można go głaskać, bo i tak nie reaguje. Ożywia się kiedy otwieram balkon, wychodzi, obserwuje. Ale jest zimno, znowu z noska leci, oczko chore, nie powinien wychodzić w ogóle
Daję mu calopet, immunodol (w składzie 1,3/1,6 Beta Glukan 40 mg), wdychamy Feliwaya. Nie wiem co mogę jeszcze zrobić.
Nie wiem czyje te siuśki poza kuwetą są, nie złapałam Jacka na gorącym uczynku, rozmaślona kupa na pewno jest jego.
Nie wiem, chyba w poniedziałek pójdziemy do weta. Chyba będę chciała powtórzyć badania krwi.
Albo coś w nim siedzi albo... on nie może iść do adopcji. Nawet zakładając, że jest zdrowy. Nikt nie weźmie kota, który buczy przy dotknięciu, który leży i wolałby zeby nikt go nie dotykał i nie widział.