Jasne, ja wiem, ze wszyscy tutaj maja urwanie glowy.
Ja zaczynam dochodzic do fazy checi wyrzucenia potworow przez okno, albo przynajmniej zamkniecia ich w piwnicy o chlebie i wodzie.... Zainteresowaly sie ostatnio kuchnia i asystuja mi przy gotowaniu w bardzo bliskim sasiedztwie. Wiec ja oczywiscie lapie panike, ze zaraz ktorys sie poparzy. Poaz tym wszedzie ich pelno, wcale nie wyglada, jakby ich ubylo.
O takich drobiazgach jak Gustaw wysypujacy caly piasek z kuwety, bo mu dolek na kupala nie dosc gleboki, to juz nie wspomne...
A na zakochanie DT licze, to naprawde przeurocza koteczka i na razie bardzo spokojna. Gdyby nie to, ze Kruszyne kocham nad zycie, to pewnie rozwazalabym dokocenie

.
Kurcze, zaczynam jak Violetta Villas....