Nowa seteczka, stara bajeczka - Kroniki skrzata Kleofasa

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon wrz 22, 2008 11:12

caty pisze:Pomyślałem o domu z wysokimi kamiennymi schodami i mosiężną tabliczką, stojącym przy jednej z bocznych uliczek miasta.
Gdyby tam sięgała moc Leśnego …- pomyślałem


Ależ na pewno sięga, prawda?

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon wrz 22, 2008 20:53

Babcia Tekla mrugnęła do mnie porozumiewawczo.
- Zawsze, kiedy się obraża – powiedziała – robi paprotkę.
Mimo woli pomyślałem o Bazylim, który nie obrażał się nigdy i traktował mnie jak niewydarzone kocię.
Szara kotka Babci Tekli, przemądrzała i pyskata budziła jednak moją sympatię i przywodziła na myśl kotkę z zakazanej dzielnicy. Bądź co bądź gadająca kotka wprowadziła się do parku razem z dziećmi…
Kiedyś – pomyślałem – będę musiał porozmawiać z nią o jej rodzicach…
Teraz jednak zajadałem owsiane herbatniki, a Babcia Tekla poszukiwała czegoś na dnie stojącej w sieni szafy.
- Mam – wysapała podając mi gruby szary sweter. – Leżał u mnie od niepamiętnych czasów, więc może przyda się na coś…
O dziwo sweter nie pachniał tak, jak stare rzeczy, był lekki i puszysty, nie przypominał w niczym swetra leżącego od wieków na dnie szafy i na dodatek pasował na mnie jak ulał.
Spojrzałem podejrzliwie na Babcie Teklę, ta zaś, jak gdyby nigdy nic wyczarowała wełnianą czapkę i parę rękawic. I czapka i rękawice były szare w drobne, ciemniejsze prążki, do złudzenia przypominające futro Miauliny.
- To chyba z kociej wełny – zażartowałem.
- Wypraszam sobie! – Wrzasnęła Miaulina. – Tego już za wiele! Kocia wełna, powiedział, co wiedział!
Wybiegła do ogrodu mrucząc coś do siebie, ale w jej oczach dostrzegłem błysk rozbawienia.
Spojrzałem na Babcie Teklę i wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
Podziękowałem za prezenty, odstawiłem pustą szklankę i wyszedłem na ścieżkę prowadzącą w stronę miasta.
Gdy byłem pewien, że nikt nie może mnie zobaczyć przymierzyłem czapkę i rękawice. Podobnie jak sweter – pasowały jak ulał.
Idąc przez park tłumaczyłem sobie, że być może dawno temu Babcia Tekla przygotowała prezent dla kogoś, kto więcej nie pojawił się w Złociejowie. Jednak znałem ją tak długo i tak dobrze, że dałbym fajkę i tytoń na dodatek, iż szukałaby tego kogoś do skutku. Wszystko to – sweter, rękawice, czapka, owsiane ciastka i herbat z malinowym sokiem – wydało mi się nagle co najmniej zagadkowe. Najwyraźniej Babcia Tekla musiała się czegoś domyślać, albo wiedzieć coś, czego nie wiedzieli inni.
Snujący się między drzewami dym przypomniał mi o nadchodzącej jesieni, a wraz z nią deszczach, mgle, przenikliwym chłodzie i przestałem zastanawiać się nad swetrem i całą resztą. Nawet, jeżeli Babcia Tekla domyślała się, kim jestem z pewnością nie powiedziała o tym nikomu. Rzecz jasna pozostawała jeszcze Miaulina, ale widać i ona zachowała swoje domysły dla siebie, inaczej – czego byłem absolutnie pewien – wszystkie koty Złociejowa rozniosłyby plotki po okolicy.
W jadalni pod ścianą zastałem szereg brązowych, tekturowych walizek. Dzieci zaś siedziały przy stolikach jedząc podwieczorek i rozprawiając o wieczornym spotkaniu z mieszkańcami miasta.
- Przygotowaliśmy artystyczny program – powiedziała z pełną buzią chuda, piegowata, rudowłosa dziewczynka, a rozczochrany chłopiec wręczył mi kopertę z napisem .ZAPROSZENIE. Co prawda Z było odwrócone w niewłaściwym kierunku, a litery nieco rozmazane, ale uśmiech chłopca był promienny niby słońce.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto wrz 23, 2008 7:40

Kocia wełna - dobry pomysł :ryk: :ryk: :ryk:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto wrz 23, 2008 10:33

Tylko skąd wziąć Babcię Teklę, żeby takie cudeńka wyczarowała?

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto wrz 23, 2008 11:38

Jak dotąd z kociej wełny na forum tylko birmańskie kulki były :lol:
ObrazekObrazekObrazek
Panowie Kocurowie
"Poznasz siebie, poznając własnego kota." Konrad T. Lewandowski, "Widmowy kot"

PumaIM

Avatar użytkownika
 
Posty: 20169
Od: Pon sty 20, 2003 1:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro wrz 24, 2008 11:33

Caty, jaką krzywdę zrobiłaś Domowemu, że wczoraj nic nie opowiedział???

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro wrz 24, 2008 12:01

wreszcie byłby pożytek z tych kłaczków poniewierających się po CAŁYM domu :lol: :lol: :lol: :lol:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Śro wrz 24, 2008 18:26

E, miałąm badania na hematologii w związku z ta moja anemią i juz wracam do pisania. tym bardziej, że mnie jeszcze przeziębiło przy łapaniu tzw poplonków na pobliskiej wsi...smarkam, przygotowuję bazarki na rzecz wyz.wym. no i pisac będę.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Śro wrz 24, 2008 19:29

Na środku rynku wrzała praca. Burmistrz i komendant nadzorowali zbijanie niedużego podium co rusz przydeptując ogon kręcącej się pod ich nogami Miauliny. Kotka mruczała pod nosem najpaskudniejsze z kocich przekleństw, z których „ psi tyłek” brzmiał najłagodniej, ale nie dawała za wygraną.
Pomyślałem nagle o Jetce, kotce rabina i nabrałem absolutnej pewności, że Miaulina musi być jej wnuczką lub prawnuczką. Że też ustawiczny problem deptania po ogonie nie dał mi wcześniej tego do myślenia !
Pacynka, niemniej zaaferowana od Miauliny dekorowała sosnowe deski gałęziami, girlandami jarzębiny i szyszkami lekko muśniętymi złotą farbką, zaś dzieci, co rusz wybiegały z hotelu, obiegały z krzykiem rynek i na powrót znikały za solidnymi, dębowymi drzwiami.
Kiedy niebo lekko pociemniało, a zachodzące słońce zapaliło żółknące liście brzóz na rynku pojawił się dziwaczny korowód.
Szły w nim brodate krasnale w czapkach przypominających kapelusze muchomorów, szły leśne boginki we wianka z paproci, kicały zające, drobnym kroczkiem biegały polne myszy, a na końcu w karecie z tekturowej dyni ciągniętej przez dwa lisy jechała najprawdziwsza, rudowłosa księżniczka.
- Żegnamy, dziękujemy, jeszcze tu wrócimy, może przyszłego lata, a może tej zimy, zabieramy ze sobą słoneczne wspomnienia, zabieramy ze sobą spełnione marzenia – śpiewały dzieci, jedno po drugim wychodząc na estradę. – W Złociejowie królewna może zostać sierota, tu nikt kundla nie skrzywdzi, nikt nie skrzywdzi kota…
Spod sceny, dobiegło ironiczne mruknięcie i długi, szary ogon zawinął się wokół łapek ubranych w białe skarpetki.
Szereg przebierańców tańczył wymyślny taniec, a zgromadzeni na rynku mieszkańcy miasta klaskali do wtóru grającym na grzebieniach muzykantom.
Obejrzałem się za siebie. Pod starym platanem stało kilkoro dzieci zbitych w grupkę niby wróble na deszczu. Dzieci miały otwarte ze zdziwienia usta i śledziły uważnie wszystko, co działo się na scenie.
Widzowie słuchali piosenek, zaśmiewali się ze skeczy tak głośno, że nikt, prócz mnie, nie słyszał cichego, przypominającego pomruk burzy dudnienia, które płynęło ze środka lasu.
Poczułem, jak przenika mnie dreszcz podniecenia.
Obok mnie przebiegła Miaulina ze zjeżona sierścią i dla pewności wdrapała się na najbliższe drzewo. Koniuszki jej wąsów nerwowo drgały.
Przez rynek przeleciał ciepły powiew, jak gdyby ponownie obudził się lekki wiatr. Zakołysały się kolorowe lampiony oświetlające scenę.
Spomiędzy drzew poczęła wysnuwać się lekka mgła. Zacierała kontury kamieniczek i drzew, spowijała wszystko delikatnie jak muślinowy szal, unosiła się nad głowami jak postrzępione obłoki.
- Patrzcie, patrzcie! – Zawołało któreś z dzieci i taneczny korowód zatrzymał się na jedną chwilę.
Z mgły, na jedno mgnienie oka wynurzyły się brodate twarze mieszkańców lasu, ciężkie rogi jeleni, błysnęły lisie ślepia. Zapachniało jedliną i żywicą niby w słoneczne, upalne południe. Zrozumiałem, że to las przyszedł pożegnać małych gości.
Powiew wiatru targnął koronami drzew i mgła znikła. Widzowie i dzieci z niedowierzaniem mrugali oczyma.
- Co to było? – Zapytał jakiś cichy głos.
- Czary – odpowiedziało tchnienie wiatru.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw wrz 25, 2008 7:46

czary, czary.... piekne :lol:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw wrz 25, 2008 9:51

czary :1luvu: caty
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Czw wrz 25, 2008 10:08

caty pisze:E, miałąm badania na hematologii w związku z ta moja anemią i juz wracam do pisania. tym bardziej, że mnie jeszcze przeziębiło przy łapaniu tzw poplonków na pobliskiej wsi...smarkam, przygotowuję bazarki na rzecz wyz.wym. no i pisac będę.

Na smarkanie najlepsza jest miksturka a"la zakocony ksiądz. Dzięki niej ja smarkałam 3 dni zamiast 7 :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie wrz 28, 2008 18:23

Obudziła mnie świdrująca w uszach cisza. Nikt nie chichotał za ścianą, nikt nie zbiegał z łomotem w dół drewnianych schodów, a przez uchylony lufcik nie dobiegały kuchenne zapachy i brzęczenie talerzy.
Przetarłem oczy i uniosłem się na posłaniu.
Było tak cicho, że usłyszałem jak pierwszy tego roku kasztan wypada z kolczastej skorupki i toczy się parkową alejką.
Zrozumiałem, że dzieci wyjechały do miasta wczesnym rankiem i poczułem, jak ogarnia mnie smutek.
Ubrałem się i wyszedłem na korytarz. Prosto pod moje nogi, niby biały motyl sfrunęła kartka papieru, którą ktoś musiał wsunąć w drzwi.
DOWIDZENIA PANIE SKRZACIE pisało na kartce, a obok widniał dość udany wizerunek krasnala w nasuniętej na oczy wełnianej czapce.
Zawróciłem do pokoju i położyłem kartkę na stole przycisnąwszy ją uprzednio brązowym, biało żyłkowanym kamieniem, który znalazłem na jednym ze spacerów nad rzekę.
A potem zszedłem do pustej jadalni. Pani Małgorzata z zaczerwienionymi oczyma, co rusz spoglądała w okno, jak gdyby miała nadzieję, że żółty autobus zawróci i z powrotem zatrzyma się przed ratuszem.
- Zaprosiłam ich na ferie – powiedziała pociągając nosem.
- Na pewno przyjadą – odpowiedziałem.
Pani Małgorzata smętnie pokiwała głową i podsunęła mi talerzyk biszkoptów.
Za oknem świeciło słońce wydobywając wszystkie barwy z lekko żółknących klonowych liści, ponad trawą unosiła się leciutka, niebieskawa mgiełka, a po parkowych alejkach dostojnie maszerowały wrony.
Byłem już w połowie drogi do domku Babci Tekli, gdy nagle w powietrzu zawibrował wysoki, jękliwy dźwięk. Z odległej wsi odpowiedziało mu wycie psa.
Zatrzymałem się i po chwili dotarło do mnie, że to ludzie wspominają Zły Czas. Przysiadłem na chłodnej, kamiennej ławeczce i pogrążyłem się w zadumie. Przed moimi oczyma, niby obrazy przesuwały się sceny z odległej przeszłości…Jan i Barbarzyńca grający w szachy w złocistym kręgu światła rzucanego przez naftówkę, błysk ognia na warkoczu młodej lekarki, śmieszny bałwan na środku rynku.
- Zupełnie nie rozumiem – powiedziałem do siebie, – dlaczego wspomina się to, co było ciężkie i smutne,…dlaczego kładzie się te wspomnienia na dno serca jak polne kamienie i niesie przez długie zimy, wiosny, lata…Przecież wspomnienia powinny być radosne, powinny krzepić nas mocą dawnych dni…
Tak myśląc poszedłem dalej, ale ścieżka, jakby na przekór zaprowadziła mnie w zupełnie inne miejsce.
Nie wiedzieć jak znalazłem się na cmentarzu, wśród pierwszych liści szeleszczących pod nogami, wiewiórek śmigających po ścieżkach niby malutkie płomyki, zapachu wosku i sosnowych gałązek.
Przy grobie Jana dostrzegłem znajomą postać. Babcia Tekla otulona kraciastą chustką pochylała się nad płytą i mówiła cos półgłosem.
Kiedy zbliżyłem się nieco dostrzegłem, że układa na płycie jakiś napis z zebranych w trawie kasztanów. Na palcach wycofałem się pomiędzy krzewy dzikiego bzu i coś niedużego prysnęło spod moich stóp.
- Przepraszam Miaulino – powiedziałem odruchowo, ale kot, który przysiadł na chylącym się nagrobku bynajmniej nie przypominał Miauliny.
Był koloru gorzkiej czekolady z jaśniejszymi pręgami, na policzkach miał czerwone rumieńce, a na szyi czerwoną wstążkę.
- Dzień dobry – powiedział i oblizał nos.
Ostrożnie, aby go nie spłoszyć wyciągnąłem rękę.
Brązowy kot otarł się o nią policzkiem, uśmiechnął się i zniknął w trawie.
- Cudak – za moimi plecami rozległ się znajomy głos. – Nie dziwota, że ciągnie do cudaka…
Spojrzałem w niebo i zagwizdałem lekceważąco.
- Kot, który gada, to dopiero cudak nie lada – mruknąłem, a szara kotka wydała z siebie pisk oburzenia.
Babcia Tekla drgnęła i obejrzała się za siebie.
- Dzień wspomnień – powiedziała uśmiechając się trochę smutnie. – Gdyby nasze życie nie było ograniczone, nie byłoby potrzeby wspomnień, prawda, panie Kleofasie?
- Pamiętam – odczytałem, podniosłem z ziemi malutki kasztan i położyłem go niby kropkę na płycie.
Babcia Tekla pociągnęła mnie za rękaw w stronę bramki, tam, gdzie zaczynały się obrzeża parku.
- Tam przy murze, o, to niewielkie wzniesienie – powiedziała. – Tam leżą żydowskie psy i koty.
- Smutny to był czas – odpowiedziałem cicho.
Babcia Tekla zerwała żółty, badylkowaty kwiat i rzuciła go na wzniesienie.
Pożegnałem Babcię Teklę i udałem się przed siebie nagle opustoszałymi, zakurzonymi uliczkami miasteczka.
Przed hotelem, z przywiędłą różą w dłoni stał, nerwowo szarpiąc się za ucho Jerzy.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon wrz 29, 2008 7:24

no właśnie, dlaczego zło się dłużej pamięta niż dobro?
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Pon wrz 29, 2008 7:45

dziś wzruszająco....
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: jozefina1970 i 42 gości