Biedny Bazyliszek :L Bardzo mi przykro... może domek jest dobry i poczeka na kicia?
Ja mam z kolei problem z Bernardem. On jest kochany kociak-miziak. Uwielbia siedzieć na kolanach, lubi spać z człowiekiem, wchodzić pod pierzynkę się wygrzać

. Za kawałek domowego jedzenie jest gotów zrobić wszystko, a najbardziej rozanieloną minę ma wtedy, gdy siedzi w ciepełku - termoforek jest super, a wąski grzejnik, gdzie ledwie mieści się pół kota, też jest wspaniały, nawet jeżeli jedna łapa ciągle spada:p. Bardzo dobrze się pod tym względem rozumiemy z Bernardem

.
Ale. Bernard jest albo dominujący, albo mu coś u mnie nie gra w mieszkaniu albo w kotach. Albo we mnie. Nieraz łapie "zły nastrój" i wtedy łatwo od niego dostać łapą po nosie. Nagle robi się zły, miauczy przeciągle, tak trochę jakby śpiewał pieśń wojenną
Łapie mnie wtedy pazurkami, podgryza w palec. Później - wylizuje palce, i to jest prawie że miłe, tylko że za nic nie chce puścić. Gdy zabieram rękę, wbija się naprawdę mocno, mimo, że robię to spokojnie. Jak zostawiam to też potrafi się zdenerwować i ugryźć.
Gdy go złapie taki nastrój, tłucze Walę, jeży mu się natychmiast cały ogon, mimo, że nie ma tak naprawdę czym się zdenerwować - to dzieje się tak nagle. Martwię się:L. Nie humorami, tylko tymi jego rozchwianymi nastrojami.
Macie jakieś pomysły jak mu pomóc? Boję się, że takie zachowanie może być przeszkodą w adopcji...