patka-p3 pisze:mój majuś był wyszyty w wieku pięciu lat. po wyszyciu miał założony kołnierz, szwy i dostawał antybiotyki przez ok tydzień. po zabiegu żył jeszcze 4miesiące. kilka razy zatykał się ale nie kamieniami tylko dziwna błoną, TAKIM ŻYWYM MIĘSKIEM. WTEDY POSIKIWAŁ JAK PRZY ZATKANIU KAMIENIAMI. ale zawsze samo mu się to przetykało, lekarzowi ciężko było to zidentyfikować, zawsze miał przy tym temperaturę, ale właściwie nie o tym chciałam pisać. otóż mój kot był tak wrażliwy że zabieg był dla niego koszmarem, traumatyczne przeżycie. po zabiegu odmawiał jedzenia, picia był osowiały, załamany, nic nie pomagało. z tego wszystkiego po dwóch tygodniach okazało się że ma bardzo uszkodzoną wątrobę, rozpoczęła się walka...ale nic z tego nie wyszło.
chodzi mi o to że to bardzo poważny zabieg, który nie tylko wpływa na zmiany fizyczne u kota ale też psychiczne. te wrażliwsze kociaki nie mogą już później normalnie funkcjonować.
ktoś mi kiedyś powiedział że wyszycia już nie powinno się stosować, ale z drugiej strony przeczytałam tu o przykładach zakończonych całkowicie normalnie, szczęśliwie. sama nie wiem chyba to bardzo indywidualna sprawa, na pewno wiele też zależy od lekarza
Przykro mi,że tak się stało.
Widziałam podobne dwa opisy na forum i robiłam wszystko,żeby tylko kot nie miał tej operacji (cuda wianki,Feliwaye,fontanna,żeby kot pił więcej ,konsultacje u trzech lekarzy,z forumową konsultacją w sumie cztery,kroplówki przez tydzień).
Gdybym czekała dłużej kot pewnie byłby za TM.Zdążyłam na ostatni dzwonek,cewka była w bardzo złym stanie,coś złego zaczynało dziać się
w nerkach,kot zaczął śmierdzieć moczem (jego skóra),słowem koszmar.
Po operacji (u dr Orła-Krakvet) kot odżył.Po tygodniu (był długi weekend,więc dlatego) był już u nas-wesolutki i pełen energii.
Zero problemów z sikaniem,apetytem,bieganiem za muchą po całym domu czy regularnym laniem drugiego kota

.Za latarką (jego ulubioną zabawką) potrafi skoczyć na 1,5 metra do góry,kilka razy pod rząd.Jest po trzech miesiącach od operacji.Lekarz twierdzi,że koty
z wyszytą cewką mogą (przy odpowiedniej diecie i dbaniu) żyć tyle samo co zdrowy kot.
A co do psychiki to w ogóle nic się nie zmieniło

. W lecznicy,gdzie przebywał po operacji zachowywał się tak samo jak w domu,czyli miaucząc domagał się pieszczot od personelu,który go bardzo polubił.
Na pewno dużo zależy od lekarza i umiejętoności.
Nasz kot nie był w super stanie zdrowia (był odchowywany przez ludzi,bo matka zginęła,podobno już wtedy ledwo przeżył).
Teraz na powrót jest naszym wesołym rozrabiaką.