U nas po chwili spokoju znów robi się nieciekawie
Kociaste nie dogadały się, ale obchodziły się z daleka w miarę spokojnie. Zaczęliśmy zostawiać je na parę godzin w ciągu dnia, żeby przed powrotem do pracy zrobić próbę generalną. Wszystko było OK.
W czwartek wydawało się nam, że Jasminka ma gorączkę. Na szczęście zanim wybraliśmy się do weta - w piątek gorączka ustąpiła. Za to przyplątała się biegunka i wymioty. Taninal nie pomógł. W sobotę rano Jasmina była u weta. Dostała antybiotyk, specjalną karmę i zalecenie, żeby nie jadła na razie niczego innego.
Dziewczyna ma charakter - podanie tabletki wymaga od nas heroicznych wysiłków, ale nie poddajemy się i biegunka (chyba) powoli zostaje opanowana.
Za to dziś po powrocie z pracy zastaliśmy Sissi z zakrwawionym, podrapanym nosem i czerwonym pyszczkiem. Musiała oberwać od Jasminy. Najgorsze jest to, że ma gorączkę
Dziewczyny, przepraszam, ale chyba mimo wszystko będę potrzebować szybko domku stałego dla Jasminy. W czwartek mój mąż wyjeżdża na dłuższą delegację, a ja siedzę w pracy średnio po 10 godzin dziennie. Raczej nie dam rady opiekować się dwoma chorymi kotami. Pomijam już to, że sama tabletki nie podam, bo robimy to razem z mężem a i tak są "straty w ludziach".