Jack waży ok 2,7kg. Ma posturę Leona, czyli brakuje mu drugie tyle
Spał cały czas, dopiero jakieś 20 minut temu podniósł się i zaczął patrzeć na mnie intensywnie, tak intensywnie, że sama się obudziłam.
Exigent suchy (jadł kilka ziaren w schronisku) został obuczany, tuńczyk w sosie własnym też
Rozrobiłam convalescence. Karmienie Jacka to koszmar. Tak samo karmiło się Cardiamidka...
Na początku nie mogłam go opanować, owinęłam całego swoim szlafrokiem, zrobiłam mumijkę, którą trzymałam z tyłu za głową, bo Jack kąsał. Tylko zbliżyłam strzykawkę do pyszczka a on dostawał ślinotoku, odruchów wymiotnych. Uciekł mi, poszedł próbować wymiotować. Złapałam go znowu, tym razem lepiej. Pluł, ślinił się, zaciskał zęby, przy akompaniamencie buczenia wcisnęłam w niego 3 strzykawki 5ml. Lepsze to niż nic, będę jeszcze jedno podejście dziś robiła, za kilka godzin. Mam plan żeby przemycić jakoś między convem peritol.
A jutro niestety Jack zostanie sam. Oboje pracujemy, po pracy popędzimy do weta. Bardzo się martwię
