Misia (bo tak nazwaliśmy z mężem koteczkę) na razie siedzi w łazience, oswaja się. Gdy się do niej wejdzie, najpierw ucieka i prycha, ale jak się ją weźmie na ręce, głośno mruczy bez końca

. Już mi tak mruczała na kolanach kilkanaście minut i puszczona wcale nie miała ochoty z nich zejść, tylko wtuliła się jeszcze bardziej. Zjadła trochę mokrego i suchego, zrobiła siusiu i kupkę, więc wszystko jest ok. Przy tej ostatniej czynności pobrudziła się trochę, więc mąż przemył ją wilgotną gąbką i delikatnie odrobinę wyczesał (sporo pozostałości na Misi po pchłach).
Za to nasza pięciomiesięczna kotka Maja po raz pierwszy odkąd ją mamy pokazała, że umie warczeć i prychać

.