Joako pisze:Witaj Zajonczku, co u Was? Jak Twoje zdrówko? Jak sobie radzicie z zimnem?
No właśnie nie radzimy sobie z zimnem.
W mieszkaniu mam 16-17 st., a przy takiej temperaturze ustają u mnie wszelkie funkcje życiowe.
U Zajonca chyba też, bo od kilku dni siedzi zaszyty w różnych schowkach. Przed każym podaniem leku muszę go najpierw namierzać, a potem wyciągać za uszy - i to jest jedyna naprawdę rozgrzewająca czynność w ciągu dnia. Niestety, potem on i ja szybko chłódniemy i zastygamy.
Więc może to jest dobry moment, bym napisała o tym, o czym sama myśl do tej pory powoduje, że skacze mi ciśnienie i robi sie gorąco.
Otóż Zajonc wg mnie nadaje się do powtórnego zabiegu stomatologicznego...
Już gdy odbierałam Zajonca, widziałam, że nie jest dobrze - korzeń złamanego kła u góry był nieruszony, a co za tym idzie, dalej będzie zatruwał nerki. Pod nim tkwił w najlepsze, też nieruszony, dolny kieł, który z braku górnego często zachodził na górną wargę, wbijając się w nią i urażając.
Do tego wet usunął drugi górny kieł, ten „ozdobny” (i według mnie zdrowy) - w ten sposób teraz już oba dolne kły zachodzą na górną wargę...
Przedtem Zajonc sobie jakoś radził z tym jednym kłem wbijającym się w wargę - dawno już nie miał tam świeżego otarcia.
Teraz przez większość czasu nie domyka w ogóle pyszczka, a oba dolne kły wbijają mu się w wargę, i z obu stron ma sączące się otarcia.
Przeważnie pyszczek układa mu się tak:
albo nawet tak:
A tu ranki - z lewej strony nowa:
Robiąc przed chwilą te zdjęcia, odkryłam jeszcze jakąś dziwną narośl z tyłu na dziąśle, i chyba go tam boli, ale obejrzeć tego dokładnie nie mogę. Poza tym Zajonc ślini się tak samo, a może nawet bardziej niż przed zabiegiem.
Wiele po tym zabiegu sobie - i Zajoncowi - obiecywałam.
Teraz nie wiem, co robić.
Na razie hibernuję i cieleśnie, i duchowo.
---