A tak ładnie ten watek się zaczął.
Mruczka zanim zaatakujesz znowu dziewczyny za strylki aborcyjne, napisz nam ile kociąt znalazłaś nieżywych i musiałaś pochować małych sponiewieranych ciałek. Ile kociaków i dorosłych kotów przywróciłaś do życia siedząc nocami przy nich, biegając po weterynarzach niejednokrotnie zaniedbując swoje własne potrzeby, ilu znalazłaś dom.
Mnie wystarczyło znalezienie moich dwóch kotów, jednej z wbitym prętem - do dzisaj jest kotem niestrawnym, nie może skakać ani biegać. Drugiego w wieku trzech dni (ślepy, z pępowina jeszcze)porzuciła matka, która się okociła koło naszej klatki. Przeniosła tylko cześć kociaków, tyle ile mogła wykarmić. I wiem, że najlepsze co można zrobić to ograniczyć populacje kotów i zadbać o te żyjące koło nas.
I wiem jak to trudna decyzja zrobić sterylizacje aborcyjna. Kastrowałam kotki i kocury na naszym osiedlu. Złapała się kotka w ciąży ile to czasu dyskutowałyśmy z wetka co będzie najlepsze dla niej, dla tej dzikiej, wychudzonej koteczki.
Masz prawo do swojego osądu i zdania, tylko proszę Ciebie nie porównuj sterylizacji aborcyjnej dzikiej kotki z aborcja ludzką, to jest zupełnie inny problem. To tak jak byś powiedziała, że pozwolić odejść ciężko choremu zwierzęciu = przeprowadzeniu eutanazji na ludziach.
I jako osoba już nie młoda proszę o zachowanie kultury w wypowiedziach. Moich studentów, przyszłych informatyków, od lat uwrażliwiam na nietykietę i kulturę zachowania się również w sieci. Anonimowy nie równa się bezkarny.
Tutaj wszyscy szanują życie zarówno zwierząt - nie tylko kotów jak ludzkie.