W porze karmienia szpitalnego ruszyłyśmy na szpital do kotki z pediatrii - zniknęły już miski z miejsca je karmienia, czekałyśmy długo, nie pojawiła się. Na 100% jest już ciężarna - nie wiem gdzie ma teraz kryjówkę.
W węźle ciepłowniczym pustki, gdzieś po korytarzu przebiegł nam biało-czarny kot, ale większy - myślę, że może to być ten karmiony na dole z czapeczką na głowie. Zamknięto nam przejście z dworu do korytarzy, więc musiałyśmy nadrabiać hektary - nie jesteśmy w stanie łazić tam same, zwyczajnie, nogi wysiadają, klatki ciążą, nawet te lekkie. Zrobiłam kilka fot - bardzo kiepskich bo strasznie już ciemno - tak by odzwierciedlić mniej więcej odległości i dziesiątki kilometrów do przejścia.
















