BOENA pisze:A Lalunia wymiotowała

,mam nadzieję,że....
Już w niedzielę zapaliło się pomarańczowe światło,od poniedziałku zostało wdrożone leczenie.Wczorajsza noc była koszmarna,leżałyśmy przytulone do siebie i chciałyśmy aby kryzys minął.Lalunia traciła kilka razy świadomość,miała drgawki i paraliż w okolicy szyi-nikomu nie życzę takich widoków,jak małe,bezbronne ciałko pragnie uciec od szpon śmierci

W momentach gdy świadomość wracała maleńka zaczynała mruczeć i ugniatać,wtulała się w moją szyję-i wspomnienie tego właśnie mnie najbardziej dobija.Dzisiaj od rana praktycznie nie było z Nią kontaktu.U weta dostała baterię leków,łącznie z p/wstrząsowym.
Odeszła w moich ramionach,głośno wyjąc ostatkiem sił.
Odeszła o 17-tej.
Kochana Lalunia,Ona tak kochała człowieka.
[*]