Igraszka po wypadku trafiła do mnie (to było prawie rok temu)... ale niestety ze względu na jej sikanie musiałam ją oddać

niestety mieszkam z moimi przyszłymi teściami, którzy dostawali szału jak kicia lała, gdzie popadnie... wiem, że teraz już tak nie robi, żałuję, że nie mam własnego mieszkania, bo zabrałabym ją do siebie... ona jest naprawdę bardzo kochanym kotkiem, lubi mizianki, lubi jak się jej poświęca uwagę, jak się ją głaska, wtedy zapomina o wszystkim wokół... odpływa i staje się zupełnie innym kotem... takim domowym i kanapowym

wiem, że gdyby ktoś dał jej szansę i zabrał do siebie, to na pewno by tego nie pożałował.
Serce mi się kraje jak sobie pomyślę, że Igraszka tak długo się tuła z miejsca na miejsce

pamiętam jaka przerażona przyjechała do mnie... później się oswoiła, złagodniała i przyzwyczaiła do mnie... a ja ją oddałam

musiałam

nigdy nie zapomnę jej wzroku i płaczu jak ją włożyłam do transportera i wyszłam z domu... ona czuła, że coś jest nie tak i bardzo to przeżywała

:(:( to straszne, że rok czasu przechodzi przez to ciągle od nowa... czy naprawdę nikt nie zakończy jej tragedii i nie da jej normalnego domu? Takiego już na zawsze... własnego... ???
Wyłączyłam się z tego forum już prawie całkowicie, bo nie potrafię znieść tego, że tyle kotów potrzebuje pomocy i szuka domów, chciałabym móc pomóc im wszystkim, ale nie potrafię. Jednak co jakiś czas tu wpadam z nadzieją, że przeczytam, że Igraszka jest już w nowym domku, że jest szczęśliwa... że dzisiaj siedziała przy swoim własnym dużym, kiedy ten opisywał jej psoty na miau... Czy się doczekam??? Czy Igraszka się doczeka??? Niech zdarzy się w końcu jakiś cud... proszę
