moś pisze:zrobie jutro przelew bo bede miala wiecej kaski na puszki dla zajaca na przeprosiny za mataczenie..czekalam na wyplate :oops:
Ciociu Mosiu, wobec powyższego skłonny jestem Ci wybaczyć.
Myślę nawet, że mogę na nowo Cię pokochać!
Joako pisze:Zajonczku, a co z Twoim opiekunem wirtualnym? Odezwał się?
Jola mówi, że nie mam już swojego Nujazzka
Joako pisze:A może trzeba zrobić nowy casting

?
Zgadzam się z Tobą, Ciociu. Trzeba by zrobić
Tylko że mnie nie wypada, a Jola...
Ona zamiast zrobić casting na mojego wspaniałego opiekuna, robi jakąś redakcję czy korektę za grosze, siedzi nad tym po nocach, a potem jeszcze po całych dniach kosi i grabi trawę na jakims osiedlu, a potem wraca i umiera
Oczywiście tak na niby tylko umiera
Tak się tylko zgrywa przede mną i kotami, żeby nie musiała koło nas nic robić.
Tylko raz dziennie siedziałem pod lampą w solarium! A bardzo to lubię i na katar mi dobrze robi.
Na szczęście dla równowagi też tylko raz dziennie piłem ziółka, bo Jola nie miała siły przygotować wywaru
Ale już tabletki to miała siłę mi wrzucić brutalnie do gardła
I usunąć awarię w łazience też jakoś potrafiła, przez co już nam woda nie zalewa łazienki i nie możemy już uprawiać sportów wodnych
I przez to wszyscy się bardzo nudzimy.
Właściwie sporty wodne uprawiały tylko koty, ja nie, bo ja jestem ponad to.
Ja się tylko refleksyjnie przyglądałem
Z największym zapałem uprawiały te sporty małe potworki.
I one miały z tego najwięcej uciechy (poza Jolą oczywiście).
Bo Jola kładła na sedesie taką dużą miskę (kuwetę od Śpiocha), żeby woda z zaworu do niej kapała, a potworki tylko czekały, aż się ta kuweta napełni. Wtedy albo się sama przechylała i chlust na łazienkę!

Albo one, nie mogąc się doczekać, podbiegały do miski, podskakiwały i pacały łapą - i też chlust! - i szybko w nogi!
Który nie zdążył uciec i się zmoczył, przegrywał.
Ten sport nazywał się „Wodospad”.
A Śpioch przy okazji uprawiał sport poboczny, też mokry - bo jedyną miską, która była odpowiednio duża i jednocześnie wchodziła pod ten zawór, była właśnie prywatna kuweta Śpiocha, więc Jola musiała ją podstawić.
W rezultacie Śpioch, który bardzo kocha swoją kuwetę (on trochę upośledzony jest; bardziej niż inne koty), trzymał siki w sobie tak długo, jak tylko mógł utrzymać, a jak już się robił taki okrągły jak piłka, to je nagle puszczał... nie powiem na co, bo cioci Marcie Chruściel, od której mamy dywan, byłoby przykro.
^*^
Zajonczek.